ALEXANDER VI.
(Obyczaje A'a)
Wiadomo, że gorszące życie Alexandra VI bywa jednym z najczęstszych zarzutów przeciw świętości Kościoła. Katolicy na ten zarzut odpowiadali zawsze, że obyczaje jakiegoś papieża, kardynała lub biskupa absolutnie niczego nie dowodzą przeciw boskiemu początkowi i powadze Kościoła, bo choć jego członkowie a nadewszystko pasterze, są powołani do świętości, to każdemu z nich dana jest wolność pójścia lub niepójścia za tem powołaniem.
Odpowiedź wyborna, dla każdego człowieka dobrej wiary wystarczająca. Żarliwość atoli niektórych nowszych pisarzy próbowała dać inną odpowiedź, a mianowicie przez zaprzeczenie faktów, ciążących na Alexandrze VI. Co warta druga ta odpowiedź? Sądzimy, że zbadanie jej nie będzie bez korzyści dla dobra prawdy, a także dla okazania niebezpieczeństwa, jakie płynąć może z nierozważnych apologij.
Postępowanie Alexandra VI aż do ostatnich czasów znajdowało u pisarzy katolickich jednozgodne potępienie. Oto co pisze jeden z nowszych historyków Kościoła, kardynał Hergenröther („Kirchengeschichte" t. II, str. 129 nast.):
„Kardynał Borgia był niemoralny i rozpustny... przeszłość jego była zupełnie skalana... był to papież niegodny, a śmierć jego uwolniła chrześcijaństwo od wielkiego zgorszenia."
Mimo to O. Ollivier w 1869 r. i O. Leonetti w 1880 r. odważyli się wystąpić przeciw ogólnemu zdaniu i wypowiedzieć wielkie słowo o „odwiecznej potwarzy." Według O. Ollivier, dzieci Alexandra VI były zrodzone z prawego małżeństwa, zawartego przez Rodriga Borgia przed przyjęciem święceń wyższych. Według zaś O. Leonetti, ci, których nazywają „synami Alexandra VI", byli poprostu synowcami tego papieża, przezeń adoptowanymi. Zbadajmy pokrótce wartość obu tych systemów.
System O. Ollivier.
Rodrig Borgia, późniejszy papież Alexander VI, urodził się w 1430 albo 1431 roku; kreowany kardynałem w 1456, wstąpił na Stolicę Apost. w 1492 r., umarł w 1503 r. To są daty pewne. Również napewno twierdzić można, że istniało pięć osobistości, noszących nazwisko Borgia, a uważanych za dzieci papieża: Piotr-Ludwik, Cezar, Jan, Lukrecya i Godfryd.
O. Ollivier powinienby był dowieść, że Rodrig Borgia ożenił się w swej młodości i że pięcioro dzieci, których ojcostwo jemu jest przypisywane, było zrodzonych w czasie przed wyniesieniem jego do kardynalskiej godności (1456 r.). Ale niestety, to mniemane małżeństwo jest czystym domysłem, jakim jest również spłodzenie tych dzieci przed r. 1456. W istocie, znany jest wiek czworga ostatnich dzieci Rodriga Borgia, a z dat historycznych wypada, że najstarszy z nich, Cezar, urodził się w dwadzieścia lat blisko po wyniesieniu jego ojca do kardynalskiej godności.
W 1480 r. papież Syxtus IV dyspensuje Cezara Borgia od obowiązku udowodnienia prawości swego pochodzenia: jest to formalność, wymagana koniecznie dla otrzymania kościelnego beneficium. Otóż w akcie dyspensy 1 powiedziano: „In sexto tuae aetatis anno" (w szóstym roku twego życia). W cztery lata potem Innocenty VIII obdarza Cezara tytułem skarbnika kościoła kartagińskiego. W akcie nominacyi powiada: „Tibi nono aetatis anno constituto" (tobie w dziewiątym roku życia twego). W 1489 r. Cezar nazywa się „adolescentulus“ (młodzieniaszek) (Vita B. C. de Rieti, u Bolland. pod d. 20 maja). Wreszcie Burchard w 1491 r. daje mu lat siedemnaście wieku, a Gerard Sarraceni, ambasador Ferrary, pisze w październiku 1501 r.: „Oświadczył mi papież, że Cezar będzie miał w przyszłym miesiącu kwietniu lat dwadzieścia sześć." A więc Cezar Borgia urodził się w r. 1474 lub 1475.
Jan Borgia był brat Cezara. Według Marinusa Sanuto, umarł on w dwudziestym czwartym roku swego życia, co przy wiadomej dacie jego śmierci (r. 1497), oznaczałoby czas urodzin na r. 1473 lub 1474. Byłby on więc starszy od Cezara. Ale, zauważył H. de l'Epinois, że w miesiącu styczniu 1480 r. nazywał się on jeszcze Infans, a tą nazwą oznaczają się dzieci przed siódmym rokiem życia. Najprawdopodobniej zatem urodziłby on się około r. 1476.
Znana też jest w przybliżeniu data urodzin Lukrecyi Borgia. Papież Alexander VI w rozmowie z ambasadorem Ferrary o sprawie małżeńswa Lukrecyi (27 października 1501 r.) oświadczył, że ona będzie miała dwadzieścia dwa lata w przyszłym miesiącu kwietniu, coby znaczyło, że się urodziła w r. 1480. Kronikarze, podający szczegóły uroczystości zaślubin jej z Alfonsem d'Este, powiadają, że miała wtedy lat dwadzieścia cztery, co przenosiłoby czas jej urodzin na r. 1478.
By się zresztą przekonać o błędności systemu O. Ollivier, wystarczy zaznaczyć moralne niemożliwości, jakie ten system sprowadza. Lukrecya umarła (24 czerwca 1519 r.) przy siódmem z rzędu swem dziecku. Jeżeli rachuba O. Ollivier jest dokładna, to Lukrecya miała wtedy wieku lat sześćdziesiąt cztery. Poślubiona Alfonsowi d'Este w czterdziestym siódmym roku życia, pomimo to obdarzyłaby swego męża aż siedmiorgiem dzieci!
Godfryd de Squillace, powiada Burchard (Burchardi Diar. apud Eckard. p. 2069), w czternastym roku swego życia był zaręczony z Sancyą, nieprawą córką neapolitańskiego króla, Alfonsa (1494). Świadectwo to zgadza się ze zdaniem Boccacio i Zurita, którzy w tym samym czasie dają jej lat trzynaście. To więc czworo dzieci kardynała Rodriga Borgia: Cezar, Jan, Lukrecya i Goldfryd ujrzało światło dzienne pomiędzy dziewiętnastym a dwudziestym piątym rokiem jego kardynalatu. A zatem upada sztuczna budowa domysłów, stawianych przez O. Ollivier'a.
System O. Leonetti.
O. Leonetti napotkał mnóstwo dokumentów, w których Cezar Borgia i jego siostra Lukrecya są nazywani synowcem i synowicą papieża Alexandra VI. Na tem buduje on system, według którego ci, co się powszechnie nazywają „dziećmi Alexandra VI," w rzeczywistości były to dzieci usynowione, a pochodzące albo od jakiego brata papieża, albo od któregokolwiek z jego krewnych.
Jakiej wagi są te argumenta O. Leonetti wobec utartej opinii publicznej?
1-o. Zawsze uważano Cezara Borgia za syna papieża, „semper fuit habitus, tentus, et reputatus ejus filius", powiada Infessura („Muratori. Rerum Ital. Scriptores." t. III, col. 1244).
Wyżej wspomniany akt dyspensy od obowiązku udowadnienia prawości pochodzenia, wydany z Kuryi Rzymskiej, nazywał Cezara „de episcopo cardinali genitus et conjugata;" toż samo wyrażenie jest powtórzone w akcie nie mniejszej wagi z d. 16 sierpnia 1482 roku, mianującym kardynała Rodriga Borgia administratorem dóbr Cezara. (Archiwum prywatne księcia d'Ossuna et Infantado). Już same te dwa świadectwa, które zawdzięczamy prywatnym informacyom ze strony H. de l'Epinois, wystarczałyby do przerwania dyskusyi. O. Leonetti ich nie znał, nie mógł ich przeto uwzględnić.
Mikołaj Cagnolo z Parmy, Malipiero, ambasador Manfredi, mówią bezustannie o Cezarze „synu papieża.“ „Papież ma troje dzieci: księcia Valencyi (Cezar), panią Lukrecyę i Godfryda," pisze ze swej strony ambasador Paweł Capelo w r. 1500, t.j. w czasie, gdy Piotr-Ludwik i Jan już nie żyli, a tem samem nie mogli być wymieniani. O. Leonetti na poparcie swego zdania przytacza list Fioramonda Bragnolo, pisany do markizy Mantuańskiej, w którym nazywa Cezara „Nipote di uno fratello di N. Signore"; cytuje nadto urzędowy akt Senatu Weneckiego, w którym Cezar jest nazwany: Nipote di papa Alessandro VI.“-Ale któż nie widzi, że nazwa synowca jest tu raczej frazesem, zgodnym zresztą ze znanem przysłowiem: filii presbyterorum nepotes vocantur?" Takie tłómaczenie wyrażeń powyższych, jak uważa H. de l'Epinois, uzasadnia i wzmacnia jeszcze list ambasadora Ferrary, pisany z Rzymu d. 6 maja 1496 roku, w którym powiedziano, że Virginio Orsini przyprowadził ze sobą do Neapolu „uno nipote, figliuolo di N. S.," „synowca, syna naszego Ojca Św."
2-o. A Lukrecya czy była córką papieża? Utrzymują to wzmiankowani już pisarze Cagnolo i Malipiero. „Papież ma córkę imieniem Lukrecyę," pisze Matarazzo („Archiv. Stor. Ital." 1-sza serya, t. XVI). Allegretti mówi również o naturalnej córce papieża, wydanej za Jana, pana na Pesaro. („Ephemerides Senenses Apud Muratori"). Ale oto dowód jeszcze bardziej rozstrzygający. Oryginał przedślubnego kontraktu zd. 26 lutego 1491 r. powiada, że kardynał Rodrig naturalnej swej córce, Lukrecyi, dał ośm tysięcy marek, monety Valencyi („Gregorovius. Lucrezia." doc. IV, p. 359). Wreszcie, akt notaryalny d. 8 listopada sporządzony w samym pałacu apostolskim, unieważniający małżeństwo między Lukrecyą Borgia a Kacprem Dravessa, nazywa Lukrecyę „córką naturalną papieża"- Lucrezia ejus naturalis filia" (Gregorovius. Lucrezia, doc. VII, p. 336).
Nie byłoby trudno powiększyć liczbę podobnych dokumentów, ale zdaje się, że przytoczone wystarczają najzupełniej. O. Leonetti mógł przytoczyć list ambasadora Boccacio, takiż list króla Arragonii i wreszcie kontrakt przedślubny między Lukrecyą i Alfonsem, księciem Biscelia, gdzie Lukrecya jest nazwana synowicą papieża, ale te wyrażenia z powodów wyż wymienionych przy sprawie Cezara Borgia, nie udowodniają założenia O. Leonetti, a w każdym razie nie będą zdolne przeważyć dowodów przeciwnych. Następnie, jeżeli się wspomni, że i inne dzieci kardynała Rodriga przyznają się do tegoż samego ojcostwa, że matka ich jest znana ze swych zbrodniczych stosunków z tym księciem Kościoła, to się niechybnie nabierze przekonania, że dowody O. Leonetti nie mają żadnego znaczenia i nie osłabiają faktu niemoralności Alexandra VI. Wobec tych bezpłodnych rehabilitacyjnych usiłowań, trzeba przyjąć zdanie OO. Jezuitów, redaktorów „Civiltà catolica," którzy pisali w 1871 r. „Prawość pochodzenia dzieci Alexandra VI nie stanowiłaby przedmiotu dyskusyj, gdyby jej nie podnosiły od czasu do czasu pobożne przywidzenia niektórych, więcej gorliwych niż roztropnych, katolików. Sprawa ta jest tak jasna, że dla jej rozwiązania wystarcza nie być zupełnie obcym w historyi a nowicyuszem w arytmetyce."
Co do pewnych innych szkaradzieństw prywatnego życia Alexandra VI, takich np. jak rzekome otrucia lub mniemane jego kazirodcze stosunki z córką Lukrecyą, któremi romansopisarze i dramaturdzy darzą publiczność, poważna i bezstronna krytyka odsyła je stale do rzędu plotek stronniczych. Alexander miał nadzwyczajne uczucie miłości dla swej córki Lukrecyi, dumny był z jej piękności i rozumu, mało starał się ukrywać swe uwielbienie dla niej, ale stąd przecież daleko jeszcze do kazirodztwa.
Tymczasem czytamy w dziele „Vie de César Borgia,“ ogłoszonem wr. 1674 pod pseudonimem Tomassi'ego, że „Cezar i Lukrecya były to dwa bieguny, około których obracały się bez przerwy wszystkie najbardziej nieprawe jego (Alexandra) uczucia." Bardzo stanowcze oskarżenie, ale z pewnością zanadto słabe wobec tego, że pod imieniem Tomassi'ego ukrywa się odstępca Leti, z katolika protestant.
Burchard, który wie tyle rzeczy i który jest tak brutalnie szczery, nic nie wspomina w swym „Dzienniku“ o kazirodczych stosunkach Aleksandra VI ze swą córką Lukrecyą.
Zbrodnię otrucia zarzucają Aleksandrowi VI z okazyi Dżemma, brata sułtana Bajazeta. Spodziewano się mianowicie, że ten turecki książę, którego losy były w ręku papieża, będzie popierał krucyatę, o jakiej podówczas myślano. Ale Dżemm raptownie umarł, otruty rzekomo przez papieża, który jakoby miał był w darze za to otrzymać od Bajazeta czterdzieści tysięcy dukatów.
Zdaje się być pewnem, że pieniądze były papieżowi posłane przez sułtana iże były zawiązane intrygi celem sprzedania Dżemma jego bratu, ale Aleksander VI zastrzegł się przeciw wszelkiemu w tej sprawie udziałowi, i aby się uchronić od wszelkich podejrzeń, zawarował w traktacie zawartym z królem francuskim d. 15 Stycznia 1496 r., „że brat tureckiego sułtana będzie odesłany do osób niepodejrzanych, a dotąd jeszcze nieoznaczonych, z tem zastrzeżeniem, że jeśli król bardzo chrześcijański (christianissimus) przedsięweźmie wyprawę przeciw sułtanowi, to brat tego ostatniego będzie oddany i odesłany pod władzę Jego Królewskiej Mości." Czy pieniądze rzeczone miały opłacić otrucie Dżemma? Głuche wieści krążyły o tem, jak utrzymują Jove i Guichardin; ale Burchard nic podobnego nie podejrzewa. Owszem utrzymuje, że Dżemm umarł w skutek jakiejś potrawy, temperamentowi jego nieodpowiedniej. Lekarz zaś księcia twierdzi, że on umarł w skutek kataru płuc. Zarzut tedy otrucia Dżemma żadną miarą nie jest dowiedziony.- (Ob. M. H. de l'Epinois: „Le pape Alexandre VI. Revue des questions historiques," 1-szy Kwietn. 1881; p. Ollivier: „Le pape Alexandre VI et les Borgia;" p. Leonetti: *„Papa Alessandro VI etc.").
P. Guilleux. X. W. S.
(Bulla demarkacyjna A'a)
Rzadko które postanowienie papiezkie wywarło tak namiętne tłómaczenie, jak bulla Inter caetera, mocą której Aleksander VI katolickim królestwu Ferdynandowi i Izabelli przyznawał część nieodkrytych jeszcze ziem Nowego Świata.
Bulla rzeczona, datowana jest d. 4 maja 1493 r. Oświadcza w niej papież, że podejmuje niniejszą sprawę rozgraniczenia na usilne prośby władców Kastylii, którzy mu się zwierzyli z zamiarem podbicia nowych ziem i nowych synów wierze katolickiej. „W rzeczywistości, powiada papież, doszło do naszej wiadomości, żeście oddawna postanowili szukać i znaleźć jakieś wyspy i stałe lądy odległe, i przez nikogo dotąd nie odnalezione, a to w tym celu, aby ich mieszkańców przywieść do czci Odkupiciela naszego i do wiary katolickiej" 2. Następuje dalej obszernie wymotywane rozporządzenie, w którem papież oświadcza, że aby dodać rzeczonym władcom swobody i odwagi w przedsięwzięciu, z pełni swej szczodrobliwości (motu proprio), bez względu na jakiekolwiek wstawienictwo, daje i wyznacza (donamus et asignamus) królestwu Kastylii i Leonu obszary wysp i lądu stałego (insulas et terras firmas), których to obszarów takie zakreśla granice: od bieguna do bieguna przeciągnąć linię po przez wyspy Azorskie, a od wysp Azorskich, jakoby od jednego rogu trójkąta, pójść o sto mil na zachód i na południe.
Nie pomija rzeczona bulla żadnego z praw zwierzchnictwa nad mającymi się zdobyć krajami: wszystko przechodzi na rzecz króla Kastylii: dobra państwowe, miasta, wsie, fortece, grunta, prawo i sądownictwo-wszystko, z zastrzeżeniem jednakże wcześniejszych praw własności książąt chrześcijańskich, a to wszystko pod tym warunkiem, że Królestwo Kastylscy poślą na te lądy i wyspy ludzi uczonych, doświadczonych i cnotliwych, którzyby nauczyli mieszkańców wiary katolickiej i dobrych obyczajów.
Sama w sobie uważana, oderwana od okoliczności, pośród których była pisana, i od pobudek, które ją natchnęły, bulla Inter caetera zdradzałaby nadmierną żądzę panowania, samowolne postępowanie, i prawdziwe nadużycie prawa zwierzchności. I sam sposób podziału, i ten sędzia z kartą geograficzną w ręku, z głębi swego gabinetu zakreślający państwom granice i mówiący komu chce: „to dla ciebie;" - wszystko to przedstawia istotnie dosyć dramatyczne położenie, zdolne, zdaje się, oburzyć niejednego pisarza, badającego prawa narodów. To też Marmontel, piszący w zeszłym wieku, nie wahał się powiedzieć: że ze wszystkich zbrodni Borgiasza, ta bulla była największą!" Otóż ponieważ ma to być zbrodnia, przeto rozważymy tę zbrodnię ze wszystkiemi okolicznościami, które ją ułatwiły.
Ani w teoryi, ani w praktyce, nigdy papieże nie rościli sobie żadnego prawa do doczesnego panowania nad światem, i to nawet odnośnie do narodów chrześcijańskich, które przecież były albo państwami hołdowniczemi, albo wprost zależnemi od ich władzy duchownej. Odnośnie zaś do narodów niechrześijańskich, zasady przyjętego w średnich wiekach prawa publicznego zdawały się nawet wykluczać wszelkie mieszanie się władzy papiezkiej w ich sprawy doczesne, według znanej reguły: De externis Ecclesia non judicat.
Co więcej, nawrócenie poddanych jakiegoś państwa do wiary katolickiej w niczem nie uchybiało zwierzchniczym prawom książąt, pozostających w bałwochwalstwie i niewierze. Jest to zasada wyraźnie głoszona przez św. Tomasza z Akwinu (II-da 2-dae. Quaest. 10, art. 10: Utrum infideles possint habere praelationem seu dominium supra fideles?) i przyjęta przez wszystkich teologów katolickich.
Jakże tedy pogodzić darowiznę Alexandra VI z taką treścią prawa publicznego?
Powszechne przekonanie przyznawało papieżowi prawo wymagania dla misyonarzy wolności głoszenia Ewangelii, a dla nawróconych-swobody wyznawania chrystyanizmu. Papież mógł wykonywać to prawo przez pośrednictwo książąt chrześcijańskich.
Czy więc na tem prawie się wspiera rzeczona balla? Być może, a w takim razie Alexander VI udzielił poprostu katolickim królestwu Ferdynandowi i Izabelli posłannictwo do głoszenia w oznaczonych krajach Ewangelii, oraz władzę do jej zabezpieczenia konieczną, co naturalnie pociągało za sobą prawo wypowiadania wojny w razie oporu bałwochwalczych książąt i odbierania im zwierzchniczej władzy. Takie jest zdanie Bellarmina i większości teologów. (Bellarmin. „De Pontifice," lib. V, cap. 2). Było to prawo równoznaczne z tem, które przypisują sobie dzisiejsze narody cywilizowane nad ludami niecywilizowanymi różnych części świata.
Z drugiej zaś strony, papież w rzeczonym dokumencie ma na myśli tylko książąt chrześcijańskich, i zdaje się nic więcej nie chcieć, jak tylko zapobiedz niezgodom i walkom, jakie koniecznie powstać musiały ze wzajemnego współzawodnictwa książąt chrześcijańskich względem krajów nowo odkrytych lub odkryć się mających. W tym właśnie celu wyznacza papież krainy, nad któremi będą mogli królestwo katoliccy rozciągnąć swe panowanie; określa również naturę tego panowania, które powinno być zupełnem w sprawach świeckich, tak, iżby żaden inny panujący chrześcijański nie mógł w tych krajach rościć pretensyj do jakichkolwiek praw doczesnych. O faktycznym podboju nic nie mówi papież, ale go przypuszcza, a tem samem sądzi, że będzie przeprowadzony według praw sprawiedliwości, według zasad, głoszonych przez Kościół; nie przypomina zaś w swej bulli tych praw i tych zasad jedynie tylko dlatego, że podobne przestrogi uważa za zbyteczne.
Ostatnie to tłómaczenie, dosyć zresztą podobne do pierwszego, zdaje się nam prawdziwe. Ale jakiekolwiek z tych przyjmie kto zdanie, to pewna, że Alexander VI żadną miarą nie myślał udzielać Królestwu Katolickim nad ziemiami nowo odkrytemi praw doczesnych, do których sam, według nauki Kościoła, nie miał i nie mógł mieć żadnych uroszczeń? Wyznaczył tylko granice, w których królowie Kastylii mogliby pracować nad rozszerzaniem Ewangelii, bez obawy współzawodnictwa ze strony innych książąt chrześcijańskich.
W początkowych tych czasach poszukiwań i odkryć nieznanych światów, nie zrodziła się jeszcze żądza zbogacenia się złotem, niewolnictwem i wszystkiemi w ślad za podbojem idącemi nadużyciami. Szukano wprawdzie skróconej drogi do „kraju wonnych korzeni," ale wielką myślą Krzysztofa Kolumba ijego szlachetnych protektorów było rozszerzyć granice Ewangelii i dać nowym ludom to, co jest początkiem wszelkiej cywilizacyi-dobrodziejstwo wiary chrześcijańskiej. Cel przeto Alexandra VI był szczególnie i przeważnie moralny, o całe niebo wyższy od celu dzisiejszych cywilizowanych narodów, które także zagarniają wyspy i lądy, ale przeważnie wskutek współzawodnictwa różnych wpływów i interesów, albo też wyłącznie w celach kupiectwa i wyzysku.
Więcej jeszcze, niż to mniemane uroszczenie Alexandra VI do zwierzchnictwa nad krajami doń nienależącymi, mają niektórzy za złe papieżowi rzekomy przywilej, który jakoby przez swoją bullę, miał wydać na korzyść jednej narodowości z ujmą innych narodów.
Lecz i z tego punktu widzenia bulla Inter caetera da się całkowicie usprawiedliwić. Przyznawszy raz, że narody cywilizowane mogą pod pewnemi warunkami rościć sobie prawo do zwierzchnictwa nad ludami dzikimi, nie pozostaje nic więcej, jak tylko urządzić w ten sposób prawa narodów, aby się ów, aby się dało uniknąć między nimi starć i wzajemnych wojen. Dziś starają się to urzeczywistnić przez kongresy międzynarodowe i traktaty, które za podstawę sądu przyjmują albo prawa przez poszczególne narody do danych ziem już zdobyte, albo też każdemu narodowi przynależną sferę działania. Ale w czasach Alexandra VI, kiedy narodowości europejskie dopiero się formowały, najwyższy trybunał prawa międzynarodowego był w Rzymie; papież był najwyższym sędzią w tych sprawach, które dziś rozstrzygają kongres, a zatem interwencya Alexandra VI była w zasadzie słuszna.
Zobaczmy, że i w rzeczywistości była ona niemniej sprawiedliwa.
De Maistre pisze (Du pape ch. XIV), że papież przy sposobności zrobił się sędzią polubownym dwóch mocarstw w poszukiwaniach nowego świata, Hiszpanii i Portugalii, i że wtedy na wezwanie stron obu swój sąd wypowiedział.
Twierdzenie to wszakże idzie zanadto daleko; bulla bowiem wcale nie mówi, że oba te narody poddały swój spór pod sąd papieża; skądinąd też nie mamy żadnego dowodu czyjegokolwiek odwoływania się do zwierzchniczej władzy papieża. Ale jakkolwiek sprawa nie była formalnie wytoczona przed trybunał Alexandra VI, to niemniej przecież spory istniały, a nawet groziły niebezpieczeństwem współzawodnictwa i opłakanego rozdwojenia między obu krajami. Dosyć przypomnieć, co zaszło za powrotem z drugiej wyprawy Krzysztofa Kolumba, wykonanej przecież pod opieką bulli. Zagnany burzą do zatoki Lizbońskiej, sławny żeglarz był zmuszony okazać królowi Janowi bogactwa i płody Nowego Świata.
Być może, iż bez bulli Inter caetera odkrycie Ameryki odroczyłoby się na bardzo długo. Zostało ono dokonane podczas dwóch pierwszych wypraw Krzysztofa Kolumba. Otóż nikomu nie tajno, pośród jakich to przeciwności i utrudnień zostały urzeczywistnione genialne myśli tego człowieka. Cóżby to się stało, gdyby władzcy Kastylii, już i bez tego chwiejni, a często powstrzymywani względami na wewnętrzny porządek w państwie, przewidzieli byli kłopoty i przedmioty sporów z sąsiednim sobie narodem? Bulla Alexandra VI poręczała procenty od kapitałów, wyłożonych już podczas pierwszej wyprawy Kolumba, a jednocześnie ofiarowywała premium na przyszłe poszukiwania. To właśnie oznaczają jej słowa: „Et ut tanti negotii provinciam apostolicae gratiae largitate donati, liberius et audacius assumatis..."
Bezstronne i rozważne badanie bulli Inter caetera niechybnie prowadzi do takiego wniosku, jaki o niej oddawna wypowiedział Józef De Maistre. „Wielkie to było szczęście dla ludzkości, pisze on, że władza papiezka miała jeszcze tyle uroku, iż mogła uzyskać tę wielką zgodę (Hiszpanii i Portugalii); a ten szlachetny sąd polubowny tak dalece był godny prawdziwego następcy św. Piotra, że bulla Inter caetera powinnaby należyć do innego papieża."
Zob. Raynald: „Histor. Eccl. ann. 1497," n. 33, De Maistre, Du Pape, chap. XIV; Hergenröther: „Katholische Kirche und Christliches Staat." str. 337 nst.).
O. Guilleux. X. W. S.
Footnotes
- 
Wyjętym z prywatnego archivum księcia d'Ossuna et Infantado. ↩
 - 
„Sane accepimus. quod vos dudum animum proposueratis aliquas insulas et terras firmas remotas atque incognitas, ac per alios hactenus non repertas, quaerere et invenire, ut illarum incolas et habitatores ad colendum Redemptorem nostrum et fidem catholicam reduceretis...." ↩