BARTŁOMIEJ (Noc św. B'a).
Żaden poważny pisarz nie śmiałby dziś przeczyć, że olbrzymia rzeź protestantów w nocy z 23 na 24 Sierpnia 1572 r. i dni następnych, była przedsięwzięta i wykonana w celach politycznych, przez ludzi politycznych, przeciw wrogom politycznym. Pewna rzecz również, że w tym smutnym wypadku Kościół pozostał na uboczu. Dotychczas ani w naradach, które ten fakt pośrednio przygotowały 1, ani w jego wykonaniu nie można było dopatrzyć nawet śladów jakiegokolwiek działania francuskiego duchowieństwa albo papieztwa 2.
Przyjrzyjmy się zblizka całej tej sprawie, przypomnijmy okoliczności, które ją poprzedziły, a to nam pomoże do zrozumienia całej bezpodstawności mieszania religii i Kościoła do zbrodni w nocy św. Bartłomieja.
Antymonarchiczne dążności pewnej części francuskiej szlachty, i republikański duch kalwinizmu—oto dwie główne sprężyny wojen hugonockich, a nadto jeszcze stosunki i parlamentarne przymierza, jakie hugonoci za przykładem niemieckich protestantów na własną rękę zawierali z ościennemi państwami, słowem—czyny, mogące zagrażać politycznemu bytowi Francyi jako samoistnego państwa i królestwa. Współzawodnicy Niemiec, francuscy królowie: Franciszek I (1519—1547) i Henryk II (1547—1559) popierali protestantów w Niemczech, a krwawo prześladowali ich u siebie. To też za Franciszka II (1559—1560) zaszło pierwsze wielkie sprzysiężenie w Amboise pomiędzy hugonotami a Bourbonidami, które 1200 ludzi przypłaciło życiem. Krwawa ta bójka była hasłem do właściwych wojen hugonockich.
Niebawem francuscy protestanci odwołali się o pomoc do swych współwierców w Niemczech i w Anglii, a katolicy do Filipa II hiszpańskiego, i gdyby polityka dworu francuskiego nie zapobiegła katastrofie, Francyę spotkałby tenże los co Niemcy: utrata narodowej jedności, rozszczepienie na wiele państewek i zależność od państw ościennych.
Koniec walki zdawał się już blizkim, gdy po dziesięcioletniem wzajemnem we krwi broczeniu, zawarto pokój w St. Germain-en-Laye (1570), który zapewnił protestantom niemal zupełną religijną i polityczną swobodę.
Po tym pokoju, jak mogło przyjść do krwawej nocy św. Bartłomieja (23-24 Sierpnia 1572), dla wielu było historyczną, albo raczej psychologiczną zagadką, mogącą znaleść rozwiązanie tylko w duszy matki młodocianego wówczas Karola IX—Katarzyny Medycejskiej; lekkomyślni i jednostronni historycy—a ich poglądy niestety znajdują zawsze najliczniejszych zwolenników, — łatwo doszli do przekonania, że nic innego, tylko religia, a względnie katolicyzm uzbroił ramię morderców w nocy św. Bartłomieja. Pogląd ten szybko upowszechnili hugonoci i ich przyjaciele przez rozmaite w ich duchu pisane utwory, w najnowszych czasach szczególne zjednali mu uznanie libreciści Meyerbeerowskiej opery „Hugonoci”—Eugeniusz Scribe i Emil Deschamps.
Poglądem tym zachwiał i prawdę na jaw wystawił b. belgijski minister oświaty i spraw wewnętrznych, znany i ceniony historyk Flandryi, baron Józef Marya Kervyn de Lettenhove, którego dzieło „Froissard, étude littéraire sur le 14 siècle” otrzymało nagrodę akademii francuskiej, i któremu, pomimo jego „klerykalnego” stanowiska, Conversations-lexicon Meyera daje zaszczytny przydomek „znakomitego dziejopisarza.“
Ten tedy w dziele swem „Les Huguenots et les Gueux” (Bruges, 1884—86), na podstawie archiwalnych dokumentów, przeważnie dotąd nie spożytkowanych, daje dokładny obraz powstania i rozwoju wojen hugonockich, a w końcu drugiego tomu swego dzieła zwraca szczególną uwagę na genezę „krwawego paryskiego wesela.” Stamtąd więc zaczerpniemy kilka szczegółów pewnych:
Królowa-Matka sądziła, że najlepiej zapewni spokój wewnątrz państwa, a zarazem uzyska wpływ na hugonotów, gdy córkę swą Małgorzatę odda w małżeństwo kalwinowi, Henrykowi ks. Nawarry, późniejszemu królowi Henrykowi IV. Przed pokojem w St-Germain mówiono, że księżniczkę miał poślubić Guizyusz młodszy, ku któremu i serce panny się skłaniało, zaś po tym pokoju miała być przez przymusowe małżeństwo Małgorzaty z Henrykiem umocowana ugoda dworu z hugonotami. Ale Rzym żadną miarą dyspensy udzielić nie chciał. Odmawiali jej zarówno Grzegórz XIII jak Pius V. Król Karol IX przez swego ambasadora w Rzymie kazał oświadczyć papieżowi, że jeżeli żądanej dyspensy nie udzieli, bez niej odbędzie się ślub i gody weselne. Już sześć tygodni czekał narzeczony w Paryżu, wtedy sporządzono podrobioną rzymską depeszę, w której donoszono, że dyspensa została udzielona i natychmiast będzie wysłana; wobec tego dał się namówić wuj narzeczonego kardynał Bourbon, i dnia 18 sierpnia pobłogosławił związek małżeński. Gdy podczas błogosławieństwa kardynał zapytywał pannę młodą, czy chce pojąć za małżonka księcia Nawarry, ta milczała; ale król Karol zmusił ją do okazania przynajmniej skinieniem głowy swego przyzwolenia. Przed zaczęciem Mszy św. za nowożeńców pan młody umknął. (Kervyn de L. 1. c. t. II, str. 527 nst.)
Podczas kilkodniowych uroczystości weselnych, obecni w Paryżu hugonoccy goście weselni — a były ich liczne setki—omawiali pod dowództwem admirała Coligny daleko sięgające plany podboju niebezpiecznej dla nich hiszpańsko-niderlandzkiej potęgi. Coligny już uprzednio wpływem swoim u Karola IX przywiódł do skutku związek pomiędzy Francyą a protestancką Anglią; liczył jeszcze na niektórych niemiecko-protestanckich książąt, którzy dotychczas otwarcie lub skrycie hugonotom niejedne oddawali przysługi. A w razie gdyby zdobyte zostały przez Francyę hiszpańskie Niderlandy, zamierzał Coligny przerzucić wojnę na południe Pyrenejów, celem zaspokojenia uroszczeń Joanny d’Albret (matki Henryka) do Nawarry.
Gdyby zaś wszystkie te plany na zewnątrz się udały, zabezpieczoneby zostało wewnątrz Francyi panowanie Coligny’ego i hugonotów, albowiem mimo wszelkich sprzymierzeńców, wojna Francyi przeciw potężnej wówczas Hiszpanii, która nadto miała za sobą pomoc ze strony cesarstwa niemieckiego, mogła tylko doprowadzić do osłabienia francuskiej siły oporu i do upadku władzy królewskiej.
Słaby król, pomału całkowicie przykuty do polityki Coligny’ego, dostarczył już rzeczywiście hugonockim rokoszanom pomocy w ich współdziałaniu z powstańczemi Niderlandami. Za wiedzą króla Karola, na odsiecz oblężonemu w Lipcu 1572 r. przez księcia Albę miastu Mons, zebrało się pod wodzą Genlis’a 1,000 hugonockiej szlachty i 6,000 francuskich woluntaryuszów; ale wojsko to na pięć tygodni przed weselnemi uroczystościami zostało w puch rozbite przez ks. Albę, a miasto Mons poddać się musiało. W skutek tego coraz śmielej nalegał Coligny na króla, aby otwarcie wystąpił przeciw Hiszpanii. „Nie możemy już dłużej, groził on Karolowi IX, utrzymać naszych tłumów na wodzy; zaczynaj Najjaśniejszy Panie, wojnę przeciw Hiszpanii, albo my przeciw Tobie będziemy zmuszeni wojnę rozpocząć!” Jednocześnie zaczęto we wszystkich prowincyach się zbroić: około 40,000 ludzi czekało na skinienie Coligny’ego. Karol chwiał się; ale matka jego przeczuła niebezpieczeństwo położenia. Sądziła, że gdy Coligny zostanie ze świata zgładzony, cała hugonocka rewolucya razem z nim zduszona będzie. Postanowiła tedy kazać zamordować Coligny’ego na otwartej drodze w zgiełku uroczystości dworskich; ale napadnięty lekko tylko raniony został. Ten zamach morderczy, wykonany dnia 22 Sierpnia w samym środku uroczystości weselnych, na ośm dni rozłożonych, wywołał niesłychane między zgromadzonymi w Paryżu hugonotami rozgoryczenie; królowa napróżno usiłuje zrzucić podejrzenie na Guizów, albo na ks. Albę; ba, nawet w samym królu dopatrywano współuczestnika zamachu. Wtedy hugonoci dnia 23 Sierpnia układają plan napadu na pałac królewski nazajutrz i wymordowania całej rodziny królewskiej. (K. de Letteuhove II, 555 nst.) To popchnęło Katarzynę do ostateczności. Po długich bezskutecznych usiłowaniach udało jej się wymódz na synu przyzwolenie, aby wykonanie spisku hugonockiego uprzedzić i jaknajspieszniej zaczepnie na hugonotów krwawą rzezią uderzyć.
W nocy z 23 na 24 Sierpnia Katarzyna Medici swą myśl urzeczywistniła. Padł Coligny pod ręką mordercy, a z nim tysiące zarówno protestantów jak katolików.
Liczba zabitych wówczas w Paryżu chwieje się u rozmaitych historyków między 1,000 a 20,000 osób. Podług rachunków, przechowywanych w paryskim ratuszu, grabarze pochowali w tych dniach grozy 1,100 trupów. 3 Ile ofiar padło na prowincyi, — trudno oznaczyć. Podług powyższego źródła zginęło na prowincyi 2,000 osób. Podczas wszystkich zaś wojen hugonockich więcej było zabitych katolików, aniżeli protestantów. W samym tylko mieście Orthez marszałek Montgomery kazał wymordować 3,000 katolików; 800 z górą kościołów katolickich zburzyli hugonoci, w tej liczbie 50 kościołów katedralnych. 4
Takie były prawdziwe okoliczności, poprzedzające noc św. Bartłomieja. Działały tu nie religijne, ale dynastyczne i polityczne pobudki. Zresztą sama Katarzyna Medici i dwór jej był podówczas jaknajdalej od religii i katolicyzmu. Jakie były przekonania religijne tej strasznej kobiety, dowodzi nietylko fakt, że córkę swą Małgorzatę oddała w małżeństwo kalwinowi Henrykowi Nawarskiemu dla względów politycznych, ale nadto drugiego syna swego księcia d’Anjou ożenić chciała z królową Elżbietą angielską, życząc jej, aby go „nawróciła na protestantyzm.” Jeden z młodych przyjaciół tego księcia, że był z religijnych pobudek przeciwny temu małżeństwu, został otruty. „Katarzyna Medici, mówił w Październiku 1570 r., nuncyusz papiezki w Paryżu do hiszpańskiego posła Alava, wcale w Boga nie wierzy, ani nikt z tych osób, które są teraz w otoczeniu króla” 5. Karol IX przytem był konkubinaryusz. I w obec tego wszystkiego miałżeby czyn takiej doniosłości być spełniony z pobudek religijnych!?
Protestancka ta legenda powinna być raz na zawsze z poważnych ust wyrugowana. A jednak rzecz to dosyć zwykła z tytułu nocy św. Bartłomieja miotać oskarżenia przeciw Kościołowi i czynić go wspólnikiem tak ohydnego morderstwa. Asumpt do tych oskarżeń bierze się z dwóch faktów, przedstawianych po książkach historycznych w jednych i tych samych słowach, a tłómaczonych w jednem i tem samem znaczeniu.
Naprzód zarzuca się francuskiemu duchowieństwu, że nazajutrz po tym wypadku wyraziło swą niewłaściwą radość przez uroczystą Mszę św. i dziękczynną procesyę, w cztery dni potem odprawioną (d. 28 sierpnia 1572 r.)
Fakta materyalne są prawdziwe. Idzie tylko o to, czy one zawierają w sobie lub nie zawierają uznania i approbacyi rzezi. Otóż-to właśnie, nie z poręki duchowieństwa zostały odprawione rzeczone dwie ceremonie kościelne. Duchowieństwo zostało uproszone do odprawienia tych nabożeństw przez dwór i parlament pod pozorami i w warunkach, które uniemożliwiały księżom wszelką odmowę.
Istotnie należy przypomnieć, że dwór francuski nazajutrz po strasznej rzezi nie miał nic pilniejszego, jak uniewinnić się przed panującymi i opinją publiczną Europy. Oświadczył też natychmiast i sam król w parlamencie (d. 26 Sierpnia), że dokonywając rzezi hugonotów, ulegał tylko konieczności politycznej, szło bowiem o życie króla i wszystkich książąt rodziny królewskiej.
Choćbyśmy nawet nie byli dość pewni, czy spisek, uknuty przeciw rodzinie królewskiej był rzeczywisty czy urojony, to w każdym razie rzecz pewna, że łatwo zrodzić się mogło podobnego spisku podejrzenie, gdyż od chwili chybionego zamachu na admirała de Coligny, przywódcy hugonotów okazywali zanadto wiele arogancyi i pewności siebie. Istnienie spisku przypuszczała nawet—słusznie czy nie — mniejsza o to, Małgorzata de Valois, którą nie można chyba posądzać 6 o wrogie usposobienie dla protestantów. W każdym razie trudno przeczyć, aby ówczesny na wskróś katolicki Paryż nie uwierzył w winę protestantów nazajutrz po tak niespodziewanym wypadku, po głośnem oświadczeniu ze strony rządu w parlamencie i po złożeniu odpowiedzialności na hugonotów. Otóż pod wrażeniem tej winy, podzielanem, rozumie się, przez duchowieństwo, postanowiono odprawić procesyę i Mszę św. dziękczynną. Paryż i duchowieństwo radowało się z ocalenia monarchy. I możeż się to nazywać, jak pisze A. Coquerel „wysławiać zbrodnię jako tryumf religii... przyklaskiwać ohydzie... i do wspólności się z nią przyznawać?”
Zupełnie w tym samym duchu, pod osłoną tych samych interpretacyi, wieść o nocy św. Bartłomieja była przyjęta w Rzymie.
Nie chcąc ani powiększać ani zmniejszać zarzutów, stawianych przeciw Grzegorzowi XIII, ślepo pójdziemy za sprawozdaniem naocznego świadka.
Podług dokumentu, znalezionego w archiwum przy klasztorze al Gesù w Rzymie: Diaria F. Mercantii caeremoniarum magistri, papież z zezwoleniem królewskiem odbył d. 5 Września konsystorz w przedmiocie śmierci hugonockich przywódców, miano bowiem nadzieję, że przez wypędzenie heretyków królestwo francuskie odzyska spokój. Jego Świątobliwość udał się do kościoła N. M. Panny, zaintonował Te Deum i nakazał uroczyste procesye publiczne ku chwale Bożej i pocieszeniu ludzi dobrej woli.
Dnia 8 Września Jego Świątobliwość, otoczony wszystkimi kardynałami, udał się z kościoła Św. Marka do francuskiego kościoła Św. Ludwika, gdzie odprawił uroczyste nabożeństwo.
17 września odprawiono zgodnie z rozporządzeniami papieskiemi jubileusz „za nawrócenie heretyków, za pomyślność wyprawy przeciw Turkom i za szczęśliwy obiór Króla Polskiego.”
Grzegórz XIII kazał wybić medal na pamiątkę ocalenia króla w nocy św. Bartłomieja z napisem: „Hugonotorum strages;” anioł zniszczenia przedstawiony tam uzbrojony w krzyż i miecz. Wreszcie, na rozkaz papieża ułożono i w duchu czasu wykonano trzy wielkie obrazy, przedstawiające trzy chwile paryzkiego dramatu: zamach na Coligny’ego, uchwałę mordu i wykonanie tej uchwały. 7 Obrazy te wykonał Vasari na ścianach Sala Regia w Watykanie.
Pozostaje teraz wyjaśnić, jakim sposobem Grzegórz XIII, który w wigilję nocy św Bartłomieja pisał do księcia Alby: „Nie walczycie dla krwi rozlewu“ (Theiner, Annales Eccl. T. I. str. 287), mógł się radować na wieść o krwawej egzekucyi hugonotów.
Obrońcy Grzegorza XIII mówili, że papież został w błąd wprowadzony; że francuska dyplomacya zdołała go przekonać o spisku, uknutym przez protestantów przeciw rodzinie królewskiej, i że w owej objawionej publicznie radości papieża należy upatrywać wyraz bardzo naturalnego uczucia zadowolenia, jakiego doświadczać musiał Głowa Kościoła na wieść, że katolickie francuskie królestwo, zamiast zginąć w zastawionych nań sidłach, wielkim wysiłkiem znowu się podnosi. Że taka obrona była słuszna, dowodzą stare akta dyplomatyczne, wyjęte z archiwum watykańskiego i ogłoszone przez O. Theinera.
Tak w Rzymie jak w Londynie dyplomacya francuska zrzuciła odpowiedzialność za noc św. Bartłomieja na politykę. Depesze nuncyusza Salviati’ego do kardynała sekretarza stanu w Rzymie nie zawierają wprawdzie stanowczych pod tym względem wskazówek, wszelako potwierdzają raczej niż zaprzeczają myśli o spisku na życie króla. W depeszy z dnia 24 Sierpnia, a więc w sam dzień zamachu, nuncyusz pisze: W krótkim przeciągu czasu, jaki upłynął od zamachu na admirała, hugonoci mówili zawsze i działali z wielką arrogancyą, a wczoraj szczególniej Rochefoucauld i Feligny rzucili królowej w oczy niesłychanie zuchwałe wyrazy.“ 8
Król Karol IX usiłuje wyprzedzić relacye Salviati’ego. Mówi, że chce pierwszy zwiastować tę nowinę papieżowi. List, który przy tej sposobności napisał do Grzegorza XIII, nie ma wielkiego znaczenia; ale posłany został przez niejakiego Beauvilliers’a, ze świty przybocznej, któremu król polecił by ustnie złożył papieżowi sprawozdanie. Otóż o treści tego sprawozdania wątpić nie można wobec innego listu, pisanego przez jednego z dworzan królewskich, a przesłanego Grzegorzowi XIII przez tegoż Beauvilliers’a.
List rzeczony pisze Ludwik Bourbon, synowiec kardynała. Zaczyna od wychwalania dobroci i łaskawości króla francuskiego dla admirała Coligny, a następnie tak mówi: „Rzeczony admirał okazał się tak niegodnym, że miał się zmawiać na życie Jego Królew. Mości, królowej Matki, królewiczów-braci oraz panów katolickich z królewskiego otoczenia. Pour cela faiet se bastir un roy a sa devotion et abolir toute autre religion que la sienne en ce dict royaume. Ale Bóg, który zawsze opiekuje się swymi i przy każdej nadarzonej sposobności okazuje, jak sprawiedliwa i święta jest sprawa, którąśmy dla Jego chwały podejmowali, chciał i pozwolił, aby ten spisek został wykryty. A to czyniąc, tak oświecił umysł Jego Królewskiej Mości, że w tymże dniu, kiedy ten nieszczęśliwy myślał zacząć swe niegodne przedsięwzięcie, król wydał wyrok na niego i na jego wspólników, tak, iż został zabity ze wszystkimi głównymi przywódcami sekty.” 9
Upewniony takiemi wiadomościami Grzegórz XIII, musiał mieć niejasne pojęcie o wypadkach nocy św. Bartłomieja.
Radość okazana przy tej sposobności oznaczała tyle, co powinszowania, jakie dziś panujący sobie nawzajem przesyłają, gdy któremu z nich uda się ujść szczęśliwie kuli mordercy lub wybuchu jakiejś piekielnej maszyny.
Gdzież tu więc miejsce na posądzanie religii i duchowieństwa o wpływ lub udział w rzezi protestantów w nocy św. Bartłomieja?
Prw. O. Guilleux w Dict. Apol. X. Jaugey’a; Geschichtslügen. Paderborn 5 wyd. n. 43. Die Bartholomäusnacht. X. W. S.
Footnotes
- 
Prw. Zur Vorgeschichte der Bartholomäusnacht Stimmen ans Maria-Laach XXXIX, 116 nast. Nawet poważni protestantcy pisarze wykluczają udział Kościoła w nocy św. Bartłomieja, ob. Ranke. „Francösische Geschichte.” I, 235 nast. Ritter. „Deutsche Geschichte im Zeitalter der Gegenreformation.” Stuttgard, 1889 r., 1, 439, Acton, „The North Britisch Revier,” 1869, II, 46, 55, obok niekrytycznych szczegółów kategorycznie zaprzecza wpływu Stolicy Apost. na te wypadki: „...one, (t. j. szczegóły godów weselnych) bezwarunkowo nie pozwalają składać odpowiedzialności za to na Rzym. Gody weselne odbywały się wyraźnie przeciw woli papieża, który trwał przy odmowie dyspensy na to małżeństwo, a zatem działał w ten sposób, który raczej mógł posłużyć do przeszkodzenia spiskom.” O stanowisku jezuitów w tej sprawie prw. De rebus Societatis Jesu Commentarius” Oliverii Manarei. Florentiae 1886, p. 106. — Nic. Bailly. S. J. Historia vitae R. P. Edmundi Augerii. Parisiis 1652, p. 138;—Jean de Boussières. Historia Francica, Lyon, 1661, 4 vol.—Huber, Jesuitenorden, str. 157, mimo całej swej przeciwnej tendencyi, musiał przyznać, że „es lässt sich bis jetzt nicht erweisen, dass sie (t. j. Jezuici) an den folgenden Religions-Kriegen vom Blutbad zu Wassy bis zur Bartholomäusnacht directe Mitschuld besitzen.” ↩
 - 
Baumgarten. Vor der Bartholomäusnacht. Strasburg, 1882. ↩
 - 
Prw. Holzwarth. Bartholomeus — nacht. Münster, 1871, a także szereg doskonałych rozpraw A. Maury’ego w Journal des savauts. 1881. ↩
 - 
Archives curienses de l’histoire de France. I. Ser. VII. 533. („Le Reveille-Matin de Français.”) ↩
 - 
Baumgarten. Vor der Bartholomäusnacht. Strassburg 1882. str. 33. ↩
 - 
Ob. Memoires pour servir a l’histoire de France. T. X. str. 408. ↩
 - 
Błędnie utrzymują niektórzy pisarze, jakoby jeden z tych obrazów przedstawiał radę, na której papież uchwala zabójstwo admirała Coligny, przywódcy hugonotów, i mylnie podają napis, położony pod tym obrazem: Pontifex Colinii necem approbat. (Papież potwierdza zabójstwo Coligny’ego). Sam Vasari, malarz tych obrazów, tak pisze w liście do Franciszka Medici d. 12 Grudnia 1572 r. o swym projekcie do trzeciego obrazu: „Nella terza si fara il Re, quando va al tempio a ringraziare Dio, che si ribenedice il popolo, et quando il Re con consiglio fa parlamento.” (Gaye Reumoat. Carteggio inedito d’Artisti dei secoli XIV, XV, XVI. Firenze 1840 III. 350. Podpis zatem pod tym obrazem, dziś już nieczytelny, zgodnie z myślą artysty był taki: Rex Colinii necem approbat). Król potwierdza zabójstwo Coligny’ego. Ob. Misson. Nouveau voyage en Italie 1727. Strendhal. Promenades dans Rome. Bruxelles 1830. I. 234. ↩
 - 
Theiner. Annales Eccles. T. I. str. 329. ↩
 - 
Theiner. Annales Eccles. T. I. str. 334. ↩