CELIBAT KOŚCIELNY
I.
Przez celibat kościelny rozumie się życie w bezwarunkowej i dozgonnej powściągliwości, do której obowiązuje przyjęcie wyższych święceń duchownych, lub wykonanie uroczystych ślubów w zakonie. W Kościele zachodnim po święceniu subdyakona i po wykonaniu uroczystych ślubów nie wolno zawierać małżeństwa, zawarte zaś uważa się za nieważne i niebyłe. W Kościele wschodnim celibat obowiązuje tylko biskupów i zakonników; małżeństwo zawarte po przyjęciu dyakonatu jest tam nieważne, podobnie jak w Kościele zachodnim (chyba, że dyakon zastrzegł sobie prawo wstąpienia w związki małżeńskie przed święceniami kapłańskiemi). Ślub czystości wykonany w zgromadzeniu zakonnem, w którem składają się tylko śluby zwyczajne, zabrania wstępować w związki małżeńskie, lecz zawartych nie unieważnia; śluby atoli, wykonywane przez członków Towarzystwa Jezusowego, mają pod tym względem taką samą siłę, jak śluby uroczyste.
W niniejszym artykule będziemy mówili specyalnie o bezżeństwie kapłańskiem, lecz to, co powiemy, wystarczy najzupełniej do usprawiedliwienia celibatu zakonnego.
II.
Podstawą nauki Kościoła o bezżeństwie są słowa Chrystusa Pana (Mat. XIX, 11-12) i świętego Pawła Apostoła (I Cor. VII, 32-43): jakkolwiek święte jest małżeństwo chrześcijańskie, jest ono stanem, przeznaczonym dla ogółu ludzi, dla dusz zaś wybranych, które nie chcą być rozdwojone, ale pragną jedynie i całkowicie żyć dla Boga, istnieje stan dziewictwa, bezwzględnej powściągliwości, wyrzeczenia się związków, korzyści i skutków małżeństwa. Jako celibat połączony z życiem rozpustnem jest bez zaprzeczenia gorszy od uczciwego małżeństwa, tak znowu celibat, ślubowany dla miłości i służenia Bogu, jest bez zaprzeczenia lepszy od najprzykładniejszego małżeństwa. Taka jest myśl słynnego kanonu X, sesyi 24-ej soboru Trydenckiego.
Tę samą naukę Kościół stale podawał, co stwierdziły najnowsze prace uczonych, które wykazują, że celibat odnośnie do dyakonów i biskupów jest ustanowienia apostolskiego 1.
Zgodnie z Ojcami Kościoła prawodawstwo kanoniczne na Zachodzie od początku IV wieku bardzo wyraźnie stwierdza ten obowiązek - nie jako nowe prawo, lecz raczej jako świętą i szanowną tradycyę, którą rozluźnienie obyczajów zachwiać usiłowało. - Jeśli prawodawstwo wschodnie jest obecnie daleko mniej pod tym względem surowe i dopuszcza do święceń subdyakonatu, dyakonatu i kapłaństwa kleryków już przedtem żonatych, bezżeństwo zaś zastrzega samym tylko biskupom i zakonnikom, to najpoważniejsze dokumenta historyczne stwierdzają, że w początkach Kościoła było inaczej; że starożytność była jednakowo pod tym względem surowa zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie, a zresztą prosta logika wymaga, aby ze wspólnej zasady wyprowadzono wnioski wspólne dla episkopatu i dla święceń niższych. Ale wróćmy do Kościoła łacińskiego i zauważmy, że wielokrotnie ponawiane przeciw prawu o bezżeństwie napaści wzmocniły je raczej aniżeli osłabiły. Na ataki ze strony protestantów odpowiedział Sobór Trydencki kanonem IX na XXIV sesyi. Na antycelibatową agitacyę, rozwijaną w trzecim dziesiątku tego wieku w Wirtembergii i w Badeńskiem, odpowiedział Grzegórz XVI encykliką z 15 Sierpnia 1833 r. Na nowo podjął obronę wyższości dziewictwa nad małżeństwem, - obronę bezżeństwa kościelnego Pius IX pż. w encyklice z 9 Listopada 1846 r. i w swem liście apostolskim z 10 Czerwca 1851 r. - wspominanych w Syllabusie 1864 r.
III.
Zarzuty przeciwko celibatowi kapłańskiemu i zakonnemu są bardzo liczne.
- Usiłowano dowieść historycznie, że celibat nie jest starożytny i że początki jego należy odnieść do czasów Grzegorza VII, który działał pod wpływem ambitnej i nieubłaganej polityki; papież ten chciał jakoby tym sposobem zostać absolutnym panem duchowieństwa i usunąć je od wpływów władzy świeckiej. Przypuszczenie to wszakże naukowo żadną miarą uzasadnić się nie da. Aczkolwiek ani Chrystus, ani Apostołowie nie postanowili wyraźnego i stanowczego prawa o bezżeństwie kapłanów, to jednak prawo rzeczone jest ustanowienia apostolskiego, przynajmniej w tem znaczeniu, że najpierw Chrystus, potem Apostołowie i ich następcy, biskupi, zachęceni słowy Chrystusa, zachowywali powściągliwość, zanim wyszło wyraźne prawne rozporządzenie.
 
Z przykładu Chrystusa i Apostołów powstało naprzód prawo zwyczajowe, które niebawem zaczęło popierać i umacniać prawo pisane. Kanony apostolskie pozwalają mieć żony tylko lektorom i kantorom, t.j. klerykom niższego rzędu (Can. ap. 19), a wiadomo, że kanony apostolskie są streszczeniem praw i zwyczajów I, II i III wieków. Euzebiusz, słynny historyk z końca III wieku, powiada, że synod, zebrany w Antyochii, zastał duchowieństwo antyochejskie w stanie bezżeństwa. Synod w Elvirze w Hiszpanii (305-309) stanowi kary na tych, co ożeniwszy się przed wyświęceniem a następnie przyjąwszy za zgodą swych żon kapłaństwo, żyli z niemi po wyświęceniu. Pierwszy sobór powszechny w Nicei (325 roku) zebrany, zabronił wszelkiego stopnia duchownym trzymać w domu swoim kobiety, z wyjątkiem matki, siostry, ciotki lub innej osoby niepodejrzanej o niepowściągliwość. Karność Kościoła, życzenie i duch kościelny już w pierwszych wiekach po Chrystusie zostały jasno sformułowane i zamieniły się w prawo powszechne. Jeżeli od tej ogólnej zasady zdarzały się wyjątki, pochodziły one stąd, że w miarę powiększania się liczby chrześcijan, wzrastała potrzeba większej ilości kapłanów, a ponieważ niekiedy trudno było znaleźć z odpowiedniemi kwalifikacyami kandydata bezżennego, bo prawa rzymskie stanowiły kary na bezżeństwo, przeto Kościół zmuszony był w wyjątkowych wypadkach dopuszczać do kapłaństwa ludzi żonatych, z których nie wszyscy chcieli się powstrzymać w kapłaństwie, jak św. Piotr, od korzystania z praw małżeńskich. W następnych stuleciach, poczynając od pierwszego soboru powszechnego w Nicei, aż do Grzegorza VII, zasady Kościoła zachodniego w tym względzie nie uległy żadnej zmianie 2.
Praktyka Kościoła wschodniego pierwiastkowo nie różniła się od praktyki Kościoła zachodniego. Gdy jednak na zachodzie na straży czystości i bezżeństwa kapłańskiego stali papieże i synody, na wschodzie biskupi zmuszeni byli częściej cierpieć wyjątki od ogólnej zasady.
Gdy biskupi wschodni nie przeciwdziałali szerzeniu się klerogamii, w obronie bezżeństwa kapłańskiego stanął cesarz wschodni Justynian I, który w r. 528 postanowił, że nie może być wybrany na biskupa, kto ma dzieci i wnuki; w roku 540 stanowi kary na kapłanów żonatych, a ich żony niesławą okrywa; w r. 534 obostrza te kary 3. Atoli usiłowania cesarza okazały się daremnemi. To też w roku 692, za cesarza Justyniana II, biskupi wschodni, zebrani na synodzie w Konstantynopolu, złagodzili pierwotną karność kościelną, a wymagając czystości absolutnej od biskupów, dozwolili kapłanom i innym duchownym mniejszych święceń przed przyjęciem kapłaństwa wstępować w związki małżeńskie i w stanie małżeńskim po wyświęceniu pozostawać 4. Od tego czasu kapłanom wschodnim nie wolno zawierać małżeństwa po przyjęciu święceń kapłańskich, lecz żonaci mogą zostać kapłanami i żyć po małżeńsku. Karność Kościoła wschodniego miała swój wpływ na duchowieństwo zachodnie: wyjątki stają się częstszymi, w niektórych prowincyach zaczęła nawet brać przewagę klerogamia nad bezżeństwem kapłańskiem; ale za to Kościół zachodni nie odstępuje od zasady: coraz częściej pojawiają się prawa, zakazujące słuchać Mszy świętej, odprawianej przez kapłana żonatego; usiłowania papieży i wielu gorliwych biskupów i zakonników zdołały utrzymać pierwotną karność. Pomiędzy innymi odznaczyli się gorliwością pod tym względem: Wielebny Beda w Anglii, św. Bonifacy, apostoł Niemiec, Ratezyusz, biskup Werony, św. Piotr Damian, tudzież papieże: Zacharyasz, Stefan IV, Adryan I, Mikołaj I, Leon IX, Wiktor II, Mikołaj II, Aleksandr II, wreszcie Grzegórz VII. Ten ostatni ze wszystkich papieży najenergiczniej wystąpił przeciwko klerogamii. Na synodzie w roku 1074 zabronił wszystkim wyższych święceń duchownym wstępować w związki małżeńskie, tym zaś, którzy się już pożenili, kazał żony opuścić, a jeśliby tego uczynić nie chcieli, z urzędu ich złożyć: wszyscy przed objęciem urzędu mieli uroczyście ślubować bezżeństwo; żyjącym z żonami nie pozwolił odprawiać Mszy św., a wiernym zakazał przyjmować żadnych posług religijnych od żonatego kapłana; na biskupów, którzy powyższych postanowień nie chcieli wprowadzić w wykonanie, słał listy apostolskie do wiernych, zwalniające ich od posłuszeństwa biskupowi, który sam nie chce słuchać Stolicy Apostolskiej. Na wszystkie strony wysyłał legatów i listy do duchowieństwa, do ludu, do panów świeckich, książąt i królów panujących, błagając i zaklinająć, aby przeciwko nierządowi duchownych surowo występowali. Na synodzie w r. 1075, w Rzymie odbytym, złożył z urzędu wielu biskupów, którzy nie chcieli złego wykorzenić. Stanowczością woli, siłą i energią, dokazał tego, że zasada bezżeństwa na zachodzie ocalała. A więc Grzegorz VII nic nowego w tej materyi nie zarządził, przestrzegał tylko z nieubłaganą ścisłością zachowywania karności, dokładnie określonej przez swych poprzedników, i dzisiaj żaden uczony już nie wierzy, żeby Grzegórz VII coś nowego pod tym względem wprowadził. (Ob. Philipps, art. Celibat w „Kirchenlexicon).
Mówią niektórzy, że kapłanów żydowskich nie obowiązywało prawo o bezżeństwie. Prawda, - ale kapłani żydowscy mieli obowiązek przestrzegania powściągliwości podczas sprawowania służby Bożej; tymczasem kapłani katoliccy służbę Bożą bez przerwy sprawują, każdego dnia i o każdej godzinie muszą być gotowi; a zatem logicznie prawo żydowskie prowadzi do nieustającego celibatu kapłanów katolickich. A zresztą, czyż ołtarz chrześcijański nie więcej święty, niż ołtarz Mojżeszowy? Doskonałość Nowego Prawa nie jest-że większa niż w Starym Zakonie? Kapłaństwo, niezależne od więzów familijnych i nieścieśnione w granicach jednego pokolenia, nie jest że pożądańsze aniżeli tamto, żydowskie? Inni znów taki stawiają zarzut: Wschód nie zna tego drakońskiego prawa! - Bądźmy ostrożni w wyrażeniach! Czyliż mieszkańcy wschodu nie nałożyli celibatu na biskupów, a względnie nawet na kapłanów i na dyakonów, tych mianowicie, którzy utracili żony po przyjęciu święceń i nie mają już prawa wstępować w nowe związki małżeńskie? Ztem wszystkiem, ta pobłażliwość wschodu nie silniejszym jest dowodem przeciwko starożytności prawa o bezżeństwie, jak pewne owe fakta niektórych biskupów i kapłanów żonatych, o których wspomina historya pierwszych wieków chrześcijaństwa, a które nie stanowią dowodu prawności tych małżeństw. Za istnieniem pewnego jakiegoś prawa nie mniej przemawia fakt, że ono było łamane, jak fakt, że było wykonywane.
- 
Niektórzy pisarze powstają przeciwko celibatowi ze stanowiska politycznego: gdyby nie bezżeństwo, duchowieństwo weszłoby w zwyczajny tryb życia państwowego, nie przechowywałoby idei oporu nowożytnemu postępowi, kroczyłoby skuteczniej drogą cywilizacyi.- Ten sposób widzenia nie jest bezwzględnie słuszny, gdyż nie sam celibat stoi na przeszkodzie rozwojowi umiłowanych, nowożytnych idei w duchowieństwie, ale i zasady, których on jest konieczną, logiczną konsekwencyą. Zasady katolickie stanowią najsilniejszą zaporę przeciw niezdrowym liberalnym tendencyom, wystawiającym na wielkie niebezpieczeństwo naukę i moralność chrześcijańską. - Powstaje się także przeciw celibatowi ze stanowiska społeczno - ekonomicznego, jako przeciw ustawie tamującej wzrost ludności. Wzrost ludności jest bezwątpienia pożądany, lecz bardziej od niego są pożądane inne wyższe dobra; a jeżeli dla osiągnięcia tych dóbr, państwo nie obawia się narzucać celibatu setkom tysięcy obywateli żołnierzy, dla czegóżby Kościół nie miał go nakazać swoim ministrom, zaiste, nie wbrew ich woli, ponieważ nie zmusza ich do przyjęcia święceń, lecz według ich wyboru i własnej chęci, w obronie interesów najwznioślejszych, najważniejszych, najżywotniejszych, jakie tylko wyobrazić sobie można. A potem skąd pochodzi wyludnienie, na które się niektórzy jako na argument przeciw celibatowi powołują? Czyżby tylko z powodu celibatu kościelnego, i czyżby go wskutek tego trzeba zastąpić małżeństwem powszechnie obowiązującem? Niestety! małżeństwo nawet obowiązkowe, - nawet powszechne zawiodłoby nadzieje statystyki, gdyby było rządzone ekonomią socyalną i zasadami materyalistycznemi, na wyścigi schlebiającemi najniższym instynktom podupadłej ludzkości, którą niewiara spycha w moralną przepaść. Ekonomiści i statyści niech nie zapominają, że w krajach wyłącznie katolickich, jak Włochy i Hiszpania, liczba duchownych, związanych prawem celibatu, wynosi 1,5 do 2% wszystkiej ludności, a przecież tam niema potrzeby żenić księży, aby zapobiedz wyludnieniu. Zwrócić raczej należy uwagę na mnóstwo ludzi świeckich, dobrowolnych czy musowych celibataryuszów, którzy mogliby skutecznie zapobiedz wyludnieniu. Pewien uczony utrzymuje, że w takich miastach, jak Paryż, Londyn i Berlin, więcej jest nierządnic, aniżeli na całym świecie zakonnic, a mnóstwo tych, co dla wygody i przyjemności życia, unika związków małżeńskich, niewątpliwie o wiele przewyższa ilość wszystkich na świecie zakonników i kapłanów w bezżeństwie żyjących. A małżeństwa niepłodne? Wszak płodność w małżeństwie była znacznie większa we Francyi, kiedy duchowieństwo i zgromadzenia zakonne posiadały zupełną swobodę głosu i działania, i być bardzo może, iż ta swoboda właśnie byłaby, mówiąc ze stanowiska ekonomii, jednym z warunków najbardziej sprzyjających rozwojowi ludności. W rodzinach obfitujących w potomstwo wiedziano, że, kiedy ognisko domowe było za szczupłe, kościół i klasztor były otwartem schronieniem dla szczerych i prawdziwych powołań, które Opatrzność pobudza w warunkach przez siebie przewidzianych i nie skąpi swego błogosławieństwa. A jeśli już celibat ma być podciągnięty pod kodeks kryminalny, to w takim razie trzeba odróżnić celibat, zalecony przez Chrystusa, od celibatu rozpustnego, od zepsucia i prostytucyi; trzeba naprzód ukrócić występki w małżeństwie i po za małżeństwem, dopiero potem można się będzie przekonać, czy cnota zasługuje na naganę.
 - 
Pewna opinia lekarska głosi, że celibat sprzeciwia się naturze człowieka, że ściele drogę niemoralności i tym sposobem hańbi duchowieństwo. Jeżeli celibat sprzeciwia się naturze człowieka, to cóż powiedzieć o wstrzemięźliwości, którą muszą przestrzegać w wielu wypadkach nawet ludzie żonaci? Wypadałoby ją potępić we wdowcach i nie zalecać młodzieży; a takie przypuszczenie równałoby się rozpuszczeniu cugli, wyuzdaniu i podnoszeniu porubstwa, cudzołóstwa, wolnej miłości do systemu moralności powszechnej. Takiej zaś moralności nikt chyba chwalić i zalecać nie będzie. A jeżeli celibat ma swoje niebezpieczeństwa, to czy małżeństwo - zgodne lub niezgodne, niema także swoich niebezpieczeństw i jeszcze większych? Są tacy, co nie chcą wierzyć w możliwość celibatu. Mają słuszność, jeżeli to ma się rozumieć o celibacie, nierozważnie narzuconym pierwszemu lepszemu, a najbardziej człowiekowi lubieżnemu, bez żadnych nadprzyrodzonych zasad i bez pomocy łaski Bożej, bez roztropności i umartwienia, bez pracy i wewnętrznego skupienia. Ale Kościół podaje swym kapłanom wiele przykazań i rad, pewien kodeks hygieny publicznej, który zapewnia duszy rzeczywistą przewagę nad ciałem. Kiedy po oznaczonej próbie, w wieku, kiedy każdy rozumie, do czego się zobowiązuje, przy pomocy łaski Bożej, po otrzymaniu rad zarówno światłych jak bezinteresownych, młodzian przyjmuje dobrowolnie czystość zupełną, nikt nie ma prawa sądzić go podług własnych skłonności, osobistej słabości i osobistych upadków; nikt nie ma prawa przepowiadać: nie zdołasz zachować czystości, twój ślub bezżeństwa będzie dla ciebie sidłem, w które nieopatrznie się wplączesz. Niewierzący lekarze przytaczają fakta na poparcie swych twierdzeń; ale są to fakta skandaliczne krzywoprzysięzców, lub zuchwalców, albo też może jakieś zwierzenia ludzi podłych i nędzników. Zresztą skandale w małżeństwie są daleko liczniejsze, niż w celibacie religijnym, a przecież trudno byłoby na ich podstawie wymagać zniesienia instytucyi małżeństwa. Jeśli więc kto pragnie wydać w tej materyi sąd sprawiedliwy, niechaj nie traci z przed oczu powyższych wywodów. A co się tyczy pewnych rzadkich zwierzeń osób duchownych, na które się ci lekarze powołują, nie zapominajmy, że zasada: ab uno disce omnes, (z jednego wnioskuj o wszystkich) jest czystym sofizmatem, że spowiednicy i przewodnicy sumień mogliby przeciwstawić tej zasadzie inne nierównie liczniejsze i zaszczytniejsze zwierzenia o kapłanach i zakonnikach wiernych swemu ślubowi czystości i zwycięskich we wszystkich wypadkach pokus, które mogły policzkować Apostoła, ale nie mogły pokonać łaski, udzielonej od Boga, tak jemu, jak i tym wszystkim, co błagają o nią z pokorą.
 
Dodajmy do tego jeszcze kilka uwag. Bezżeństwo kapłańskie nie jest artykułem wiary. Atoli człowiek wierzący i pojmujący obowiązki powołania kapłańskiego przyzna z łatwością, że ten punkt karności kościelnej, oparty na duchu Ewangelii i nauce apostolskiej, tudzież na starożytnem podaniu chrześcijańskiem, jest ustawą wysoce mądrą i wielce pożyteczną. Godność i świętość kapłaństwa Nowego Testamentu tak wielka, że do kapłaństwa Chrystusowego mogą być wyniesieni tylko ci, którzy gotowi są całkowicie wyrzec się świata i uciech światowych. Do kapłana przed wszystkimi innymi stosują się słowa Chrystusa: „Jeśli kto chce za mną iść, niech zaprze sam siebie," aby tym, których jest przewodnikiem, mógł powiedzieć z Apostołem: „Naśladowcami moimi bądźcie, jakom i ja Chrystusów."
Ob. Conc. Trid. XXIV. can. 9. Perrone, Praelect. theol. tract. de Ordine; J. Didiot, L'etat religieux; Roskovany. Coelibatus et Breviarum; Schmidt, Der Priestercoelibat; Zaccaria, Storia polemica de celibato sacro. Foligno 1785; ks. Jana Chryzostoma Janiszewskiego, Bezżeństwo kapłańskie w kościele Katolickim. Gniezno 1860. X. Nowodworski Encykl. kośc. t. 3; Bergier, art. Celibat. w Dict. de Theol. (Didiot). (Χ. Α. Κ.)
Footnotes
- 
Prw. Bickell. Zeitschr. f. kath. Theol. 1878; Ernst. Katholik 1878; Kraus. Real-Encykl. I, 307. ↩
 - 
Prw. Kraus. Real-Encykl. t. I. - Cölibat. str. 306. ↩
 - 
Prw. Nov. 6, c. 1. § 3. 4; Nov. 123. c. 1; - Justinian (L. 52, § 1, c. De Episc. et cleric. 1, 3; - L. 45 c. De Epise. et cleric. 1, 3. ↩
 - 
Syn. Trull. c. 3, 6, 13. ↩