CYWILIZACYA BRAMIŃSKA.
Chrystyanizm jest nietylko szkołą cnoty, ale nadto — ogniskiem cywilizacyi. Prawdziwą cywilizacyę zrodzić mogą tylko prawdziwe zasady; tymczasem przeciwnicy chrystyanizmu usiłują za dni naszych wydrzeć Kościołowi szacowny tytuł matki cywilizacyi, jaki mu wdzięczność ludów oddawna przyznała.
Dla przeprowadzenia swej myśli utrzymują, że cywilizacye starożytne, zwłaszcza cywilizacya nazwana cywilizacyą bramińską, były nietylko równe, ale nawet wyższe od cywilizacyi chrześcijańskiej. Cóż sądzić o tern dziwnem zdaniu, w szczególności odnośnie do braminizmu? By na to pytanie odpowiedzieć, dosyć będzie przejrzyć Księgę praw Manu (Manava dharma sastra), napisaną w najświetniejszych czasach cywilizacyi bramińskiej, oraz rzucić okiem na dzisiejsze Indye.
I.
Według Praw Manu, dzielą się ludzie na cztery kasty, a te kasty nie mają wcale wspólnego początku. Odnośny ustęp przytaczamy dosłownie:
Manava Dh. S., Ks. I, 33: „Dla rozwoju światów, Brama z rozmaitych części swego ciała wyprowadził istoty ludzkie. Uczynił on cztery kasty: naprzód Bramina, później Kszatriya (wojownik), następnie Vaisya (kupiec-rzemieślnik) i wreszcie Sudra."
„Bramina wyprowadził z ust swoich, Kszatriyę — ze swych ramion, Vaisyę — ze swego uda, Sudrę — ze swej nogi."
- 
„Braminowi udzielił wiedzę i nauczanie, kult religijny i prawo składania ofiar w imieniu innych ludzi, prawo dawania i otrzymywania."
 - 
„Kszatriya'owi udzielił — obronę stworzeń, hojność, umiejętność czytania, pewien oddział ludzi."
 - 
„Vaisya'owi — pilnowanie trzód, szczodrobliwość, kupiectwo, wypożyczanie rzeczy."
 - 
„Sudra'owi przeznaczył tylko jedno zadanie: uległość, bierne względem innych posłuszeństwo."
 
Już z tego samego widać, że zadanie Bramina jest dosyć piękne; ale to tylko zasada ogólna; dopiero zastosowanie jej odsłoni nam praktyczne jej następstwa.
- 
„W skutek swego pochodzenia, w skutek swego starszeństwa, w skutek swego zadania, Bramin jest z prawa nauczycielem i panem wszystkiego stworzenia."
 - 
„Najpierwsze ze wszystkich stworzeń są stworzenia obdarzone duchem; z istot obdarzonych duchem, najpierwsze są istoty rozumne; z istot rozumnych najpierwsze są istoty ludzkie; z ludzi najpierwsi są Bramini."
 - 
„Narodziny Bramina są ciągłem wcieleniem prawa, gdyż Bramin na to stworzony został, aby wypełniał sprawiedliwość; Bramin utożsamia się z Bramą."
 - 
„Bramin, przychodząc na świat, zostaje zwierzchnikiem ziemi, stając się najwyższym panem wszystkich rzeczy, przeznaczonym do czuwania nad zachowaniem skarbu praw.
 - 
„Wszystko co istnieje na tym świecie jest własnością Bramina. Wskutek swego pierworodztwa i udzielonej sobie najwyższej władzy, Bramin ma prawo do wszystkiego, co istnieje."
 - 
„Używając rzeczy tego świata ku swemu pożywieniu, ubraniu lub rozdzielaniu hojnych jałmużn, Bramin nic więcej nie czyni, tylko używa dóbr własnych. Tylko wspaniałomyślności Bramina zawdzięczają wszystkie inne istoty, że używają dóbr wszelkiego rodzaju."
 
Patrzcie, jakie jest stanowisko i prawa bramina. Kapłan katolicki wymaga szacunku nie ze względu na swą ludzką osobistość, lecz ze względu na swe posługowanie, i to dla tego, że Bóg, w którego on wierzy, powiedział mu, iż jest Jego posłannikiem i sługą, iż ktokolwiek nim gardzi, gardzi Bogiem samym. Bramin, człowiek bez posłannictwa, bez świadectwa bożego, przypisuje sobie naturę wyższą od natury wszystkich innych ludzi, oraz bezwzględne prawo nad całym wszechświatem. Czy wielbiciele braminizmu byliby gotowi uznać podobne wymagania, i czy sądzą, iż wymagania te rzeczywiście zawierają źródło szczęścia dla świata całego?
Czy są również gotowi zachować się względem tegoż braminizmu z tern samem uszanowaniem, jakiego on sam wymaga dla siebie? A więc niech posłuchają, jak obszerne są jego wymagania.
Oto, np. jak ma się zachować uczeń bramina, gdy otrzymuje od swego nauczyciela jakąś naukę:
Ks. II, 192. „Wstrzymując swe ciało, swój głos, organa zmysłów i oddech swój, niech będzie (uczeń) schylony z rozpostartemi rękoma i wzrokiem stale zawieszonym na ustach swego nauczyciela."
„Niechaj ubranie jego i strój cały będzie zawsze nędzny, gdy się znajduje w pobliżu swego mistrza."
„Niechaj z nim nie rozmawia ani siedząc, ani jedząc, ani naprzeciw niego się znajdując. Gdy nauczyciel siadł, uczeń niechaj mówi doń stojąc; gdy się zatrzymał, niechaj idzie do niego, gdy biegnie, niechaj za nim podąża."
„Siedzenie ucznia powinno być zawsze bardzo niskie, gdy się znajduje wobec mistrza; i o ile będzie mógł przezeń być zauważony, niech nie siada zanadto wygodnie."
- 
„Jeśli nauczyciel źle mówi o nim, uczeń po śmierci przemieni się w osła, jeśli go łaje —w psa, jeśli spogląda nań okiem niechętnem—w robaka."
 - 
„Niechaj z mistrzem razem nie siada ani pod wiatr, ani za wiatrem."
 - 
„Nie może uczeń pozdrowić swych rodziców, jeśli nie ma na to pozwolenia od swego mistrza."
 - 
„Zwykłe pozdrowienie żon Bramina polega na padaniu na twarz na ziemię i mówieniu: „Jestem ten a ten." „Po powrocie z podróży, uczeń powinien dotknąć się ich stóp z należytem uszanowaniem i codziennie padać na twarz przed niemi."
 
III, 98. „Ofiara złożona Braminowi uwalnia od najtrudniejszego położenia i od największego grzechu.
- 
„Pan domu wiernie spełniający prawo, jeśli nie podejmuje Bramina, przybywającego doń w gościnę, traci wszystkie zasługi, które przechodzą na Bramina."
 - 
„Vaisya, przybywający jako gość, jakiegokolwiek byłby stopnia, powinien być traktowany na równi ze służącymi."
 
Przykłady powyższe wystarczą, by dać poznać i ocenić cząstkę prawnych i obowiązkowych zaszczytów, jakie Bramini sami sobie przypisywali. W zakresie politycznym i sądowym prawa braminów nie przyznają niższym kastom żadnych przywilejów.
Każde przestępstwo, popełnione względem bramina, chociażby nie miało żadnej cechy religijnej, karane być winno z wyjątkową surowością. Człowłek należący do kasty niższej, któryby dręczył bramina, powinien być poddany męczarniom, zdolnym wywołać przerażenie.
Kto niechcący zabije bramina, powinien żyć w pokucie na puszczy przez lat dwanaście, surowo poszcząc i ustawicznie nosząc czaszkę człowieka umarłego, lub inną jaką, jeśli tej mieć nie może. (XI, 72). Przeciwnie, grzechy braminów zasługują zawsze na odpuszczenie. To też, gdy Kszatriyas'y, Vaisyas'y i Sudras'y bywają skazywani na konfiskatę wszystkich dóbr swoich albo na gardło, bramin skazany będzie na niewielkie grzywny. (V, IX, 242).
Bramin znający Rig-Vedy (zbiór śpiewów świętych) żadną nie byłby splamiony zbrodnią, gdyby nawet zabił wszystkich mieszkańców wszystkich trzech światów. (XI. 271).
Również i polityczne przywileje braminów nie są do pogardzenia.
„Doprowadzony nawet do ostateczności, król nie powinien gniewać Braminów: rozgniewani, natychmiastby go o śmierć przyprawili, — jego samego, wojsko jego i służbę. Któżby mógł bowiem nie zginąć, rozgniewawszy tych, przez których uczynione zostały i ogień wszystko pożerający, i ocean obszerny o wodach gorzkich (do picia niezdatnych), i księżyc, który się kolejno to zwiększa to zmniejsza? Któżby mógł być szczęśliwy, przyczyniwszy udręczenia tym, którzy w gniewie swym mogą wytworzyć inne światy, innych duchów rządzących światami, i którzy bogom samym mogą odebrać ich bóstwo?"
„Któryż człowiek żyć pragnący szkodziłby tym, którzy pomocą swą podtrzymują światy i bogów we wszystkiem i wszędzie? Czy uczony czy nie uczony, Bramin jest zawsze wielkiem bóstwem. Jak ogień czysty nie plami się nawet wtedy, gdy się pali na pogrzebowym stosie, tak samo Bramin, choćby się oddawał najpodrzędniejszym zajęciom i czynom, zawsze powinien być czczony, gdyż jest bóstwem najwyższem."
„Gdyby nawet sam Kszatriya okazał się zuchwałym względem Bramina, niech go Bramin ukarze i poskromi, gdyż Kszatriya zawdzięcza swe istnienie Braminowi. W obec jego przyczyny twórczej znika wszelki blask i wszelka władza." (Ks. X. 313—321).
„Król, gdy śmierć jego się zbliża, powinien pozostawić Braminom wszystek dochód z podatków prawnych."
Zbyteczne byłyby wszelkie uwagi o powyższych tekstach. Indyjski stan kapłański jest szanowany nie tylko ze względu na swe pochodzenie i na cel swój, jak katolicki stan kapłański, ale nadto jest on pełnią władzy na ziemi i na niebie. Od bramina wszystko pochodzi, on jest bóstwem samem, on może w niwecz obrócić i wskrzesić światy i bogi.
Ewangelia głosi jedność pochodzenia ludzi i powszechne braterstwo. Człowiek podług niej jest wielki sam w sobie, gdyż nosi w swej duszy wyryty obraz bóstwa; najpodrzędniejsze w oczach świata stanowisko wcale nie poniża w oczach Boga, a tymczasem najwyższe godności ludzkie mogą być udzielane najgorszym z synów ludzkich; dobrodziejstwo wyświadczone najmniejszym uważa Bóg za wyświadczone sobie samemu. Święta jest rzeczą praca rękodzielnicza, a sam Bóg wcielony raczył być rzemieślnikiem. Uciśniony biedak nieskończenie więcej zasługuje na poszanowanie aniżeli możny, pysznący się w niesprawiedliwości.
Te właśnie zasady były podstawą europejskiej cywilizacyi i europejskiego społeczeństwa; one to dały im siłę i wielkość; one usunęły niewolnictwo, ucisk i gwałty; one były pociechą dla ubogich i maluczkich, one im dodawały odwagi i usposabiały do naprawy niesprawiedliwości losu, a także do osiągnięcia zaszczytów i majątku; one zapewniły poszanowanie względem słabych i względem niewiast, — Europa tylko dla tego cierpiała, że niekiedy o tych zasadach zapominała.
Na miejsce zaś tych zbawiennych zasad co mogli postawić bramini, aby przeszkodzić gwałceniu praw naturalnych?
Jużeśmy widzieli; zapewniali oni przewagę trzem kastom ludności nad czwartą, bardzo liczną, i bardzo zasługującą na opiekę; poddawali nawet dwie kasty niższe dwom innym, i to na zawsze i bez żadnej nadziei, gdyż poddaństwo to płynęło z pochodzenia i z natury ludzi.
I nie trzeba myśleć, żeby te ograniczenia kastowe były czystą teoryą, filozoficzną spekulacyą; wszystkie prawa, wszystkie przepisy codziennego życia czerpały z nich swe zasady.
Sudra jest rzeczą nic niewartą, i powinien być zawsze i wszędzie uważany za taką. Przytoczymy kilka przykładów wślad za kodeksem bramińskim:
„Sudra (niewiasta) jest prawą żoną tylko Sudry; mężczyzna z kast wyższych, nawet w najwyższej znajdując się nędzy, nie może pojąć za żonę niewiasty Sudra (bogatej). Jeśli to uczyni, ród jego spada natychmiast do stanu Sudra. Mąż niewiasty Sudra obniża się tern samem i traci swą kastę." (III. 13 — 16).
„Człowiek, długiego życia pragnący, nawet pod drzewem nie powinien stać razem z człowiekiem, który wypadł ze swojej kasty."
„Niechaj nikt nie daje Sudrze nawet resztek ze swego stołu, nawet rady żadnej; niech go nie uczy praw lub ceremonii. Jeśli go uczy praw lub ceremonii, wpadnie do piekła razem z tym, którego uczył." (IV. 79 — 81).
„Naczelnik Sudra jest rzeczą nikczemniejszą, aniżeli dziesięć domów rozpusty" (Tamże, 85). „Sudra, który krzywdzi ludzi, należących do kast wyższych, powinien mieć język ucięty. Jeśli ich nazywa w sposób krzywdzący, wymieniając ich nazwisko i kastę, powinien mu być utopiony w ustach sztylet, na dziesięć palców długi i błyszczący. Jeśliby chciał dawać jakieś napomnienia Braminom, król powinien kazać mu nalać wrzącego oleju w usta i w uszy." (VIII. 270 —272).
„Gdyby ktoś, należący do kasty niższej, odważył się siąść obok człowieka, należącego do kasty wyższej, powinien być z kraju wywołany, będąc uprzednio na boku napiętnowanym."
„Gdyby splunął w stronę Bramina, król każę obciąć mu wargi." (VIII, 281 — 283).
„Sudra, któryby uwiódł niewiastę wyższej kasty, aniżeli jego, powinien być na śmierć skazany, a majątek jego skonfiskowany." (VIII, 374).
„Sudra ma być obowiązywany do spełniania czynności służebnych, gdyż na to został stworzony, aby służyć; chociażby był obdarzony wolnością przez swego pana, nie jest zwolniony od niewolnictwa; bo jakżeby mógł być zwolniony? Wszak to jego natura. Niewolnik nie może nic posiadać; wszystko co zyskuje, zyskuje dla swego pana; lecz Bramin może bez skrupułu przywłaszczać sobie własność Sudry, gdyż ten nie może nic posiadać." (VIII, 413—16).
„Sudra, który pragnie zapewnić sobie utrzymanie, powinien pójść na służbę do Kszatriya, do bogatego Vaisya, albo do Bramina."
Nędzne to położenie Sudry jest jeszcze szczęśliwe w porównaniu z położeniem tych, co pochodzą ze zmieszania kast różnych. Każdy rodzaj, każda różność mieszaniny nosi odrębną nazwę, będącą jakoby piętnem hańby.
Dla napiętnowania ludzi tego rodzaju autorowie Praw Manu nie mają słów dosyć ostrych i twardych. Ludzie ci są w oczach tych prawodawców vigarhitas wzgardzeni, vahyas odrzuceni, adhilcadushitas w najwyższym stopniu splamieni, lunds, ze wszelkich dobrych przymiotów obrani i t. d. (X, 28 — 30).
„Pochodzenia ich trudno ukryć, albo zapomnieć. W tym celu też wyznacza się im najpodrzędniejsze specyalne zajęcia i zabrania się im spełniać innych zajęć i żyć z własnych funduszów." (X, 46).
„Mieszkania swe powinni zakładać w pobliżu drzew świętych, albo na cmentarzach, w skałach lub w lasach, i żyć tam, będąc przez wszystkich uznawanymi za takich mieszańców i zajmując się wyznaczonemi sobie robotami."
„Czandalas'y, najgorsi z ludzi (dzieci Sudry i córki Bramina), i svapczka, powinni pędzić życie poza wszelkiem mieszkaniem, i mogą posiadać tylko psa i osła."
„Ubiór ich powinien być ubiorem śmiertelnym; jeść mogą tylko ze skorup, nigdy zaś z całego naczynia, i żyć powinni zawsze się błąkając, z miejsca na miejsce przechodząc."
„Niechaj żaden człowiek zachowujący prawo nie ma z nimi żadnych stosunków; tylko między sobą mogą podtrzymywać stosunki towarzyskie, i tylko z podobnymi sobie mogą zawierać małżeństwa."
„Niechaj udzielane im pożywienie podawane im będzie w skorupach, i niechaj nawet w nocy nie wchodzą do miasta lub wioski. W dzień mogą przyjść na chwilę dla załatwienia spraw swoich, ale niech się nie pokazują inaczej, jak napiętnowani przez urzędnika królewskiego i podług jego rozkazów." (X, 1 — 56).
Paryasi, jak z tego widać, nie są objęci temi prawami. Lubowały się Indye bramińskie w pomnażaniu liczby ich i cierpień. Zaiste, cywilizacya, napiętnowana tylu plamami, nie miałaby chyba sił do odrodzenia Europy.
Ale, być może, okupywała ona swe niedostatki popieraniem aryjskich klass pracujących, kupczących lub przemysłowych Vaisyas'ów? Prawa odnośne są tak dalece dziwne, zdrowym zasadom tak bardzo przeciwne, iż trudno pojąć, żeby były możliwe, jeśli się dokładnie nie zrozumie podstawowych zasad braminizmu.
Naprzód rolnictwo jest w najwyższym stopniu potępiane. „Są ludzie, co mówią, że rolnictwo jest dobre, ale ludzie dobrze myślący potępiają ten środek utrzymania; gdyż drzewce z żelaznym dziobem (pług) rani ziemię i znajdujące się w niej istoty." (X, 84).
Prócz tego, najpożyteczniejsze i najszlachetniejsze zajęcia są uważane za nizkie, a niekiedy nawet wzbronione. Oto kilka na to przykładów:
Jako niegodni, pozbawieni bywają ceremonii pogrzebowych: lekarze, handlarze mięsa, przekupnie, żywiciele zwierząt, lichwiarze, zaniedbujący swe obowiązki Bramini, robotnicy budujący domy, sadzący drzewa, uwodziciele młodych dziewcząt, rolnicy, pasterze, wynoszący ciała zmarłych. (III. 152 — 167).
„Pożywienie dane przekupniowi napoju sóma staje się szkaradzieństwem; dane lekarzowi staje się ropą; dane lichwiarzowi,—odrzucone bywa przez bogów (co do zasługi). Pożywienie udzielone przekupniom jest bez zasługi i na tym i na tamtym świecie. Pożywienie dane ludziom innych zajęć jest pogardy godne, obraca się im na złe." (Tamże. 180 — 181).
2.
Przejdźmy teraz do Indyi nowożytnych. Oto mamy w grubych rysach przedstawiony obraz dzisiejszego społecznego i religijnego położenia kraju Braminów. Przedstawimy go podług dzieła znakomitego profesora Uniwersytetu Oksfordzkiego, Monnier Williams'a [^1], który się urodził i większą część życia przepędził w Indyach.
Ledwie w początkach bieżącego wieku udało się rządowi angielskiemu wyrugować zwyczaj ofiarowywania ludzi, składania bogom upatrzonych i wybranych ofiar z pośród ludzi na wojnie w niewolę zabranych. Długo opłakiwali bramini ten zakaz rządowy, a jeden z najuczeńszych braminów mówił do angielskiego kapitana Heerman'a: „Od chwili tej zmiany obyczajów podupadła rodzina angielskiego wielkorządcy." „Nie jest-to złe, dodał tenże bramin, nie składać bogom ofiar z ludzi tam, gdzie ich nigdy nie składano; lecz skoro bogowie raz zostali przyzwyczajeni do czci tego rodzaju, gniewają się za jej zaniechanie i przygniatają kraj i jego mieszkańców nieszczęściami wszelkiego rodzaju."
Niektóre plemiona hinduskie, znajdując przeszkodę w składaniu ofiar ze swych więźniów, zastępują je przez trucie tychże więźniów bieluniem. Zdarza się to zwłaszcza u plemienia Thugs, które poświęca swe ofiary bogini Kali, będącej uosobieniem zniszczenia i znanej już w epopejach sanskryckich. Szajki tych nędzników, snując się po okolicach, grają rolę pielgrzymów, zawierają przyjaźń z nieszczęśliwym, którego spotykają na drodze i którego przeznaczają na przebłagalną ofiarę dzikiej bogini, zapraszają go do wzięcia udziału w ich uczcie, podczas której podają mu smaczny napój, zaprawiony fatalną trucizną.
W wielu okolicach Indyi bardzo często spotykano morderców płci żeńskiej. I temu nadużyciu położyli koniec anglicy; celem tego zwyczaju było w ogóle uwolnienie się od wydatków, ponoszonych przy wydawaniu dziewcząt za mąż. Jednakże praktykuje się on i dziś jeszcze tajemnie w Panżab i w Raźpatana, jak to nasz autor miał sposobność sprawdzić osobiście. Widział on również obok świątyni Vishnu wiele owych wozów, które służyły za mordercze narzędzie fanatycznym naśladowcom tego bożka i jego towarzysza w trójcy, Siva. Były one tak ciężkie, że szesnastu kół było potrzeba, aby je unieść. W pewnych dniach ciągniono te wozy po ulicach miasta pośród zbitych tłumów narodu, aby tu i ówdzie jeden lub drugi jakiś fanatyk znalazł sposobność rzucenia się pod nie.
Inny rys jeszcze: Gdy jaka kobieta długo nie ma dzieci, po wyczerpaniu wszystkich ofiar zwyczajnych, obiecuje bożkowi Siva złożyć ofiarę ze swego pierworodnego. Jeśli tym pierworodnym jest syn, ukrywa przed nim swój ślub aż do czasu jego dojrzałości. Wtedy się przed nim zwierza i rozkazuje mu ślub jej wykonać. Nieszczęśliwy, wierząc jej słowom, uważa się za skazanego na śmierć nieodwołalną, i za obowiązanego poddać się losowi, jaki mu zgotowała własna jego matka. Nie mówiąc ani słowa nikomu, przywdziewa pielgrzymie szaty, obchodzi sąsiednie świątynie, poświęcone bożkowi, który żąda jego życia na ofiarę, następnie, w dzień jego uroczystości wstępuje na poświęconą temu bożkowi skałę i z jej szczytu rzuca się w przepaść, gdzie się na szczątki rozbija. Zdarza się niekiedy, że za pierwszym razem nie staje mu odwagi. Widziano nawet takich, którzy zaledwie w trzecią z rzędu uroczystość bożka spełnili wyrok losu; w tym razie jednak cały przeciąg czasu, dzielący ich od chwili ostatecznej, bywa poświęcany całkowicie pielgrzymkom i pokucie. Taki religijny samobójca zowie się Bhrigu-pata; wspominamy tu nazwę tę dla tego, że ponieważ należy ona do poprawniejszego sanskrytu, przeto świadczy, iż mowa tu o obyczajach ludów hinduskich, poddanych władzy braminów.
I przeciw temu również zwyczajowi walczyli anglicy; bezskuteczne początkowo ich usiłowania wzmocniła niespodziewana pomoc w postaci cholery. Żeby dojść do pożądanego celu, zdobywcy Indyi przedewszystkiem zakazali odbywania wielkich uroczystości na cześć boga Siya, podczas których właśnie odbywały się te samobójstwa. Ponieważ cholera wybuchła podczas jednej z takich uroczystości, przeto ludność uważała strasznego gościa za posłannika bożego, nakazującego swym wiernym posłuszeństwo rozkazom białego człowieka.
Znamy również walkę od wielu lat podjętą przez rząd wielkobrytański przeciw okrutnemu zwyczajowi samobójstwa wdów na płomiennym stosie swego małżonka.
Długi czas wahali się anglicy zwalczać otwarcie ten zwyczaj, przypuszczali bowiem, że jest on ściśle złączony z wierzeniami religijnemi; bramini przytaczali jakiś tekst z ksiąg Vedów, który się zdawał wkładać na wdowy ten straszny obowiązek. Lekceważyć zaś Vedy znaczyło tyle, co wywoływać powszechne powstanie bramińskich plemion. To też nie małą było niespodzianką dla europejskich rządców w Indyach, gdy badania nad sanskrytem i nad świętemi księgami Hindusów okazały, że bramini zmienili byli tekst ksiąg, by otrzymać zdanie, nauce ich przychylne. I któżby uwierzył? Jedno n podstawione na miejsce r stanowiło o całej tej sprawie; a przecież niemasz nic nad to prawdziwszego. W księdze X w śpiewie 18, wierszu 17, jest powiedziane:
„Ima, naris avidhavds supatais... a visantu; anasravo, anamwds suratna a rohantu janayo yónim agre" Co znaczy: „Niech te kobiety, nie wdowy, szczęśliwe małżonki, zbliżą się (do ofiarnego stosu); niechaj bez łez, bez smutku, przystąpią ku ołtarzowi na czele (orszaku)." Wskutek zmiany wyrazu agre (na czele) na agne (ognia) otrzymywano znaczenie takie: „niechaj wstąpią na ołtarz ognia," co znów tłómaczono w ten sposób: „niechaj się rzucą na stos."
Wiemy, jak liczne były te ofiary. W samym Bengalu liczono ich w ciągu jednego tylko roku aż 839. Dziś wdowy bywają w ogólności oszczędzane, ale życie pędzą w pogardzie i w nędzy, a schronienia zakonnic katolickich bywają przepełnione temi biednemi stworzeniami, dla których współrodacy mają tylko uczucia pogardy i wstrętu.
Mniej znany jest również przez anglików zwalczany zwyczaj zakopywania żywcem trędowatych, jak również zwyczaj pewnych fanatyków, którzy się dobrowolnie żywcem zakopują w ziemię w celu otrzymania przez tę chwilę, kiedy będą jeszcze żyli pod ziemią, ześrodkowania myśli na przedmiocie boskim oraz zawieszenia wszelkiego stosunku pomiędzy duszą a ciałem przez skupienie religijne. Pojęcie to rodzi się u nich z zasady yoga czyli zjednoczenia z bogiem. Prawdziwy yogui czyli zjednoczony z bóstwem nie powinien wcale oddychać, ani spełniać ani pozwalać spełniać na swem ciele jakiegokolwiek życiowego czynu; tym sposobem zatapia on swą duszę w Wielkiem-Wszystko. Nazywa się to samddh, od sanskryckiego wyrazu sama-dhi ześrodkowanie myśli, a dobrowolne pogrzebanie się w ziemi nosi tę samą nazwę.
Miasto Benares było również świadkiem innego rodzaju scen nie mniej wstrząsających. Setki pielgrzymów ze wszystkich stron Indyi przybywały nad rzekę świętą, aby w niej śmierć znaleść i tym sposobem zbawienie sobie zapewnić.
Zaopatrzeni w dwa obszerne gliniane naczynia po obu stronach ciała, posuwali się w rzekę; z początku próżne te naczynia podtrzymywały ich; następnie przechylali wyższą ich część ku dołowi, woda przenikała do naczyń, napełniała je, zatapiała pielgrzyma i tym sposobem wciągała go do szczęśliwej wieczności.
Dziś policya angielska czuwa nad brzegami rzeki w pobliżu miast, ale niepodobna strzedz całej rzeki, a tymczasem jeszcze nawet na kilka mil od miasta przyjmuje rzeka pielgrzymów, by ich przenieść do szczęśliwej wieczności.
Podstępy, do jakich się uciekają ci biedni Indyanie, aby ujść baczności swych zbawców, ułatwiają im często przeprowadzenie swych niecnych zamiarów; pomagają im w wykonaniu tego aktu religijnego liczni ich przyjaciele, którzy wskazują im ścieżyny, kopią ziemię i przykrywają nią pobożnego.
Chcecie może wiedzieć, jakie sprowadza skutki to ludzkie postępowanie rządu brytańskiego i trudów, jakie sobie zadaje, by zachować życie tylu nieszczęśliwym? Wspomniany wyżej autor poucza nas o tern w paru wyrazach: Ludność tak dalece jest rozirytowana, że groźby jej poważnie zaczynają niepokoić władze miejscowe.
Nigdy żadna wdowa nie wychodzi za mąż powtórnie, choćby nawet w dziesiątym roku życia wdową została. Wszystkie miasta, wszystkie wioski, wszystkie domy pełne wdów, skazanych na ciężkie dni żałoby i opuszczenia. Bardzo opłakane ich życie, tak samo jak życie trędowatych, jest rodzajem ciągłej śmierci, i wiele z nich zgodziłoby się chętnie na spalenie się żywcem, aby zakończyć te powolne męczarnie życia. Niedawno spaliła się na ciele swego małżonka wdowa po Yung'u Bobaduriz.
Mnóstwo dziewcząt wyrwanych z ojcobójczej ręki ich ojców, jak również mnóstwo trędowatych, których policya strzeże od Samddh'i, przyczynia anglikom wiele poważnych i z dnia na dzień wzrastających kłopotów. Muszą tu i ówdzie zakładać całe wsie dla trędowatych, i podnosić podatki na ich utrzymanie.
Możeby kto chciał przyznać wyższość braminizmowi nad chrystyanizmem odnośnie do sposobu odpuszczania grzechów. Katolicyzm wymaga szczerego żalu, silnego postanowienia więcej nie grzeszenia, użycia środków ostrożności, ucieczki od okazyj grzesznych i t. p. rzeczy, a oprócz tego jeszcze szczegółowej spowiedzi. Braminizm zaś prędzej się załatwia z grzechami ludzkimi, a ten sposób postępowania świadczyć ma o wysokim stopniu cywilizacyjnym; dowodem są sceny w rodzaju opowiedzianej przed chwilą, które się często powtarzają:
W Benaresie znajduje się rodzaj rezerwoaru wody cuchnącej, dziesięć stóp szerokiego, dwadzieścia stóp długiego i cztery stopy głębokiego. Powiadają, że cuchnący płyn, który go wypełnia zwany Skandu, Purana, pochodzi z wydzielin ciała Vishnu. Pewnego dnia zatrzymał się ten bóg przy wyschłym rowie i spuścił weń wydzieliny boskiego swego ciała. Studnia ta nosi nazwę Mani Karnika (od kamienia kolczyków), gdyż pewnego razu bóg Siva, przechodząc około tego miejsca i spoglądając na dzieło Vishnu, został przejęty tak nadzwyczajnem uczuciem podziwu, że ciało jego gwałtownie zadrżało, a ruch ten sprawił, że z lewego ucha spadł zdobiący je kolczyk. Studnia ta zowie się także Mukti Kshetra (pole uwolnienia), albo Purna sukhakara (która daje prawdziwe szczęście), z następującego powodu: Cztery rzędy stopni otaczają płynną powierzchnię studni; codziennie tysiące pielgrzymów schodzą po tych stopniach i rzucają się do wody. Pogrążają się w niej po kilka razy, podczas gdy ustanowieni w tym celu bramini dopełniają ablucyi, wylewając potoki wody na ciała wychodzących ze studni, i powtarzając liczne formuły modlitw. Nad studnią tą pochylają się dwie olbrzymie statuy Vishnu i Siva; pielgrzymi oddają im cześć, dotykając czołem powierzchni kamienia. Dokonawszy tego, wychodzą ze studni z ciałem nieczystą wodą zbrudzonem, ale z duszą całkowicie oczyszczoną, przekonani, że grzechy ich, jakkolwiek byłyby wielkie, pozostały w tej studni.
W temże mieście znajduje się inny rezerwoar nie mniej od poprzedniego sławny, zwany jnand vapi, czyli studnią wiedzy. Woda w tej studni jest czysta sama w sobie, ale ofiary ustawicznie przez wiernych do niej wrzucane czynią ją tak nieznośnie cuchnącą, że Williams ani chwili nie mógł się zatrzymać na brzegu, aby zbadać wewnętrzne kształty tego rowu. Nie przeszkadza to wszakże setkom pielgrzymów przybywać tu codziennie, aby z rąk bramina przyjąć naczynie tej wody, którą następnie obmywają swe ciało lub piją bez żadnego obrzydzenia. Skutek tego napoju ma być ten, że nie tylko obmywa on duszę od grzechów, ale nadto wprowadza ją w istotę bożą. (Dz. cyt. str. 66—68).
I dlaczegóżby nie? Wszak na mocy zasad panteizmu cuchnąca woda jest emanacyą istoty bożej, istoty powszechnej; jak każda rzecz inna może i ona służyć do ponownego wprowadzenia istot, pozornie między sobą różnych, do źródła ich i rzeczywistego ich istnienia.
Zresztą, dla zachowania swej powagi w Indyach bramini do świątyń swych przyjęli wszystkie bogi, jakie tylko aryjska i drawidyjska wymyśliła wyobraźnia. Kapłani katoliccy, przeciwnie, oddają swą władzę i swe życie dla utrzymania prawdy w całości. Jedna chwila słabości woli byłaby uwolniła duchowieństwo francuskie od topienia żywcem i od kul wielkiej rewolucyi, a księży niemieckich od wygnania i ubóstwa. Ale nawet cierpienia śmierci nie mogły wymódz tego, czego zabraniało sumienie.
Zupełnie inne było cywilizacyjne postępowanie mądrych hindusów. Religia nie ma nawet nazwy w Indyach, gdyż dopuszcza wszelkie religie, jakkolwiek byłyby one potworne. Religia ta każdemu przybyszowi otwiera swe wrota, powiada Williams, byleby tylko przyznawał przewagę braminów i zachowanie pewnych prawideł odnośnie do kast, do małżeństw, do zajęć i pokarmów. Tym sposobem przyjęła ona wszystko, aż do fetyszyzmu tuziemnych negrów, aż do ich równie zabobonnych jak okrutnych praktyk. Bramini nie wahali się do religijnych praktyk swych uczniów dopuścić czci ryb, wężów, kamieni i drzew. Wielu z nich wyznało znakomitemu profesorowi Williams'owi, że większość ludu czci rzeczywiście bałwany i fetysze (str. 91).
Prawo kastowe, z którego braminizm uczynił najwyższą swą zasadę, przyniosło rezultaty w najwyższym stopniu ujemne dla fizycznego, umysłowego i moralnego rozwoju ludu indyjskiego, a to przez trzy główne swe rozporządzenia, dotyczące przedwczesnych małżeństw, zakazu mieszania się rodów, oraz tajemnicy, jaką prawo rzeczone otacza życie domowe.
Przedwczesne małżeństwa sprowadzają nieobliczone nieszczęścia. Szkoły indyjskie, które zwiedzał Williams, w wyższych swych klasach liczyły więcej niż połowę dzieci, będących już ojcami rodziny. Główną troskę rodziców nie stanowi bynajmniej wychowanie dzieci, lecz wczesne ich małżeństwo dla zapewnienia sobie potomstwa, które ma im sprowadzić szczęśliwość niebieską. Gdy się zostaje matką w dwunastym a ojcem w szesnastym roku życia, to bardzo trudno utrzymać czerstwość ducha i ciała, albo męztwo charakteru zarówno u ojców jak u synów; mogą oni być dojrzali, ale brak im sił fizycznych i moralnych.
Małżeństwa te mają jeszcze i ten skutek, że nadmiernie pomnażają ludność, podtrzymują wieczną nędzę i przygotowują widmo głodu.
Znane są zresztą skutki endogamii; zbadali je dostatecznie fizyologowie. Jeśli przypadkowe związki między krewnymi sprowadzają przerażające rezultaty, to cóż dopiero być musi, gdy związki takie stanowią system i obowiązkowy obyczaj? To też, według zdania naszego autora, prawdziwie opłakany jest wpływ tych małżeństw na rozwój umysłowy Indyan.
Lecz co uważa tenże Williams za rzecz jeszcze straszniejszą, to zamykanie kobiet i owa tajemnicza zasłona, jaka pokrywa życie rodzinne. Nikt wiedzieć nie może, co się dzieje w domu indyjskim, nikt z osób obcych progów jego przekroczyć nie może, nikt nie może uchylić okrywającej go zasłony. Tam, pod osłoną władzy bez granic rozwijać się mogą zbrodnie, uchylające się od kar sądowych i wytwarzać wszelkiego rodzaju sromoty. Ciemne, wadliwe duchem i ciałem matki wychowują tam dzieci, zarówno słabe i nędzne, jak one same; stąd pochodzi właśnie owo zwiędnięcie i upadek znacznej części plemion indyjskich (str. 137). „Jakkolwiek tu i owdzie spotykają się jeszcze ludzie pełni sił umysłowych, to jednak rzecz pewna, że indyanin posiada układ mózgu tak słaby, skłonności tak przeciwne wszelkim porywom umysłu, nałogi tak niezdrowe i straszne, że nie jest on zdolny zrozumieć najprostszych danych i przyjąć cośkolwiek do zasobu swych pojęć moralnych. Jest on zupełnie nie zdolny do zrozumienia konieczności stosowania zasady do praktyki. Wszelkie rozumowanie jest po nad jego siły i niepodobna odeń otrzymać zwykłego i prawdziwego przedstawienia wypadków oraz najpospolitszych faktów" (str. 141). Oto co podaje Monnier Williams.
Taka to jest cywilizacya bramińska. Któżby tedy śmiał poważnie ją porównywać z cywilizacyą chrześcijańską? (Harlez).
X. W. S.
[^1] Modern India, by Monnier Williams, London. Trubner. 1879.