ANTYLOGIE NOWEGO TESTAMENTU.
Ktokolwiek przystępuje do studyowania ksiąg Nowego Testamentu, powinien wiedzieć o tem, że znajdują się w nich dosyć liczne miejsca, na pozór sprzeczne ze sobą. Zazwyczaj pozorne te sprzeczności odnoszą się do pewnych małoznacznych szczegółów. U świeckich pisarzy podobne sprzeczności, rzeczywiście nawet stwierdzone, dałyby się pogodzić z ich prawdomównością, i jako zwykłe objawy ludzkiej niedokładności, mogłyby być lekceważone. Ale u pisarzy świętych i natchnionych, wszystko jest nieomylnem słowem Bożem; stąd też, wszystko, aż do najdrobniejszych szczegółów, powinno być najściślej zgodne z prawdą.
A jednak niektórzy nawet katoliccy pisarze utrzymują, że w piśmie świętem są obiter dicta, to jest, są szczegóły obojętne dla wiary i obyczajów, napisane przez autorów z własnej pobudki, bez współudziału natchnienia. Otóż pisarze ci zgodnie ze swem przypuszczeniem mogą mniemać, że do obiter dicta wkradły się pewne niedokładności, błąd jakiś ludzki, który uszedł uwagi lub pamięci tych autorów i t. d. Wartość tego mniemania roztrząśniemy w artykule „Natchnienie”, gdzie zobaczymy, że ono jest najzupełniej obce całej tradycyi Kościoła. Dla czego też uważamy za rzecz pewną, że w Piśmie św. niema żadnej rzeczywistej sprzeczności, i że musi istnieć jakiś sposób pogodzenia ze sobą tych sprzeczności pozornych. Nie przeszkadza to wszakże, abyśmy czy to z powodu zagubienia pewnych dokumentów, czy to, że nie znamy okoliczności do kontekstu się odnoszących, czy wreszcie dla innych jakichkolwiek powodów, abyśmy, mówię, nie mogli dziś dostatecznego dać rozwiązania tych albo owych pozornych antylogij.
W tym razie trzeba otwarcie wyznać niemoc krytyki rozumowej, wyrażając zarazem pragnienie i nadzieję, że nowe odkrycia przywiodą nas kiedyś do lepszych rezultatów, albo też, że powstanie jaki bystry umysł, który usunie mgły do dziś dnia zalegające zagadnienia biblijne. Na takiem wyznaniu prawda nic nie ucierpi, przeciwnie ucierpiałaby wówczas, gdyby się chciało usunąć trudności przez jej ukrywanie lub przez narzucanie czytelnikowi złych argumentów, zamiast dostatecznego rozwiązania trudności. Zresztą nie należy zapominać o tem, że skoro jakaś teza jest dobrze uzasadniona przez właściwe jej dowody, to prawdziwości jej nie może zachwiać jakaś trudność, której dotychczas nie udało się wyjaśnić. Ta zasada ma wielkie znaczenie przy studyach egzegetycznych.
ANTYLOGIE W EWANGELIACH.
Święty Augustyn w swoim traktacie De consensu evangelistarum zestawia wszystkie miejsca Ewangelii, gdzie znajdują się pewne niezgodności w opowiadaniu, i podaje sposób do pogodzenia takowych. Pójdziemy za śladami znakomitego Doktora Kościoła, lecz zajmiemy się tylko znaczniejszemi niezgodnościami, szczególniej zaś temi, które dają sposobność niedowiarstwu do zaprzeczania nieomylnej prawdy historyi ewangelicznej.
Przedewszystkiem, stając na stanowisku naszych przeciwników, moglibyśmy uważać Ewangelię jako dzieło historyczne czysto ludzkie i moglibyśmy zastosować doń zasadę, przyjętą przez wszystkich w przedmiocie krytyki faktów, a mianowicie: gdy wielu kompetentnych autorów zgadza się ze sobą co do istoty opowiadanego przez się faktu, a różni się co do niektórych tylko szczegółów drugorzędnych, natenczas sam fakt należy przyjąć za rzeczywisty, a niezgodne szczegóły starać się między sobą pogodzić; jeśli to niemożliwe, wówczas nie dające się pogodzić różnice przypisać należy jakiejś niedokładności w wiadomościach pisarza, jakiemuś brakowi pamięci historyków i t. d., ale, broń Boże, nie wolno podawać w wątpliwość rzeczywistości samej istoty faktów, co do której wszystkie opowiadania są zgodne. Na tem stanowisku stając, będziemy mogli lekceważyć liczne antylogie, wcale nie narażając na niebezpieczeństwo rzeczywistości faktów ewangelicznych.
Jednak, ponieważ utrzymujemy, że Ewangelie są natchnionem dziełem Boga, i że z tego powodu są nieomylnie prawdziwe w tem wszystkiem, co podają, przeciwnicy nasi przeto mają prawo żądać od nas usprawiedliwienia nawet tych małych antylogij drugorzędnych, które w dziełach pisarzy świeckich możnaby lekceważyć.
Postaramy się przeto zadosyć uczynić tym wymaganiom, a tem samem w zupełności wykazać prawdziwość naszych świętych Ewangelij.
Niektóre z tych antylogij wyjaśnimy gdzieindziej. Antylogije, dostrzegane w dwóch genealogiach Chrystusa, jak również niezgodność w opowiadaniu wypadków, dotyczących dziecięcych lat Jezusa, a podanych przez św. Mateusza i św. Łukasza, rozwiązujemy w artykule: Prawdomówność Ewangelij, zarzuty. W artykule: Przedmiotowa rzeczywistość przedniejszych cudów Chrystusa Pana mówimy o pozornych sprzecznościach, zachodzących w ewangelicznych opowiadaniach o rozmnożeniu chlebów, o wskrzeszeniu córki Jaira, o wypędzeniu szatanów z opętanych generazeńczyków i o uzdrowieniu sług setnika.
Odsyłamy czytelników do tych artykułów.
1. Głos niebieski przy chrzcie Jezusa.
Rzecz oczywista, że głos ten musiał wypowiadać myśl boską w jeden tylko sposób, w wyrazach ściśle określonych. Tymczasem trzej ewangeliści podają ten sam jedyny głos w różnych wyrazach. Św. Mateusz (III, 17): Hic est filius meus dilectus in quo mihi complacui1; święty Marek (I,11): Tu es filius meus dilectus, in te complacui2; święty Łukasz (III, 22): Tu es Filius meus dilectus, in te complacui mihi3.
Trzy te formuły wyrażają tę samą myśl, a mianowicie to, że po chrzcie Jezusa, głos niebieski Boga Ojca ogłosił Jezusa synem Bożym. Taka też myśl została objawiona wszystkim trzem ewangelistom zarówno; lecz każdy z nich wyraził ją na swój sposób, albowiem Bóg, podając w natchnieniu myśl jakąś świętemu pisarzowi, zostawia mu zazwyczaj swobodę w wyborze wyrażenia, czuwa tylko przez swą asystencyę, aby obrane wyrażenie wiernie oddawało myśl boską. To właśnie się dzieje w obecnym wypadku; każda z tych trzech form wiernie myśl boską oddaje. Gdyby ktoś chciał koniecznie wiedzieć, jakie mianowicie wyrazy wypowiedział głos niebieski, niepodobna byłoby mu odpowiedzieć; być nawet może, iż żaden z trzech ewangelistów nie powtórzył go dosłownie. (Patrz obszerne wyjaśnienie tej kwestyi, podane przez św. Augustyna: De consensu Evangel. II, 31).
2. Chrystus objawiony swemu Poprzednikowi.
Według św. Mateusza (III, 14), Jan Chrzciciel poznał Jezusa jako Chrystusa, gdy Go ujrzał przystępującego dla otrzymania chrztu św., wtedy bowiem zawołał: Ja winienem być ochrzczon od ciebie, a ty idziesz do mnie? Z drugiej znów strony, św. Jan Apostoł (I, 33) podaje następujące słowa Jana Chrzciciela: „A jam go nieznał: ale który mię posłał chrzcić wodą, ten mi powiedział: Na którego ujrzysz Ducha zstępującego i na nim zostającego, ten jest, który chrzci Duchem św. A jam wiedział: i dałem świadectwo, że ten jest Syn Boży." Z tych wyrazów można wyprowadzić wniosek, że Jan Chrzciciel dopiero po udzieleniu chrztu dowiedział się, kim był Jezus, gdyż wtedy dopiero ujrzał Ducha św., pod postacią gołębicy nań zstępującego.
Św. Augustyn w następujący sposób godzi te dwa miejsca: Jan Chrzciciel oddawna znał Jezusa, gdyż poznał Go zanim się jeszcze narodził, lecz nie znał Go jeszcze jako udzielającego Ducha św. własną mocą tym, którzy przyjmowali chrzest Jego. Filion w swym komentarzu na Ewangelię św. Mateusza podaje następujące wyjaśnienie, jako powszechnie przyjęte: Prawdopodobnie Jan Chrzciciel wówczas znał już osobiście swego krewnego, Chrystusa, i widział Go już nieraz w życiu. Zapewne dowiedział się od swego ojca i od matki o cudach, jakie zaszły przy jego i Jezusa urodzeniu, jako też i o posłannictwie, jakie Bóg obydwom im przeznaczył. Dla tego to, gdy Chrystus zbliżył się do niego dla otrzymania chrztu, Jan Chrzciciel, przejęty swoją niegodnością, zawołał: „Ja mam być”.... i t. d. Jednak jako poprzednik Chrystusa, Jan Chrzciciel z urzędowego, że tak powiem, stanowiska, nie poznał jeszcze Jezusa. Jako poprzednikowi Chrystusa, obiecał Bóg Janowi Chrzcicielowi zesłać znak, po którym miał poznać Messyasza (Jan, I, 39); otóż, zanim otrzymał ten znak, mógł wprawdzie poznać Messyasza dla siebie samego, ale nie znał Go jako poprzednik Jego, nie znał Go w ten sposób, iżby mógł Go otwarcie wskazać ludowi, jako przyobiecanego Chrystusa. - Wreszcie, według wykładu Corluy'ego, Jan chociaż wiedział, że Zbawiciel przyszedł, jednak nie znał Go jeszcze z widzenia; rysów Jego twarzy nie znał. Objawienie boże dało mu znak, po którym mógłby poznać Jezusa, a mianowicie zstąpienie i pozostawanie na nim Ducha św. Znak ten dopiero po chrzcie miał mu być udzielony. Jednak gdy Jezus stanął przed nim, by z rąk jego chrzest przyjąć, niebieskie objawienie, wyprzedzając znak przyobiecany, wskazało mu jako poprzednikowi, iż ma przed sobą Messyasza. W skutek czego ukorzył się przed Chrystusem, zanim Go ochrzcił. Zstąpienie Ducha św. było dla Jana rzeczywistem potwierdzeniem wewnętrznego objawienia, jakie poprzednio był otrzymał, a symbolizmem swym wyjaśniło mu, że Jezus będzie chrzcił swych uczniów nie z wody, lecz z Ducha świętego. Nie było to drugie objawienie bez korzyści dla Jana, tak samo jak nie były bez korzyści dalsze cuda Chrystusa dla tych, którzy już poprzednio jeden cud, przez Chrystusa zdziałany, widzieli.
Tekst św. Jana, nad którym się zastanawiamy, nasuwa nam jeszcze jedną trudność do pogodzenia. Jan Chrzciciel, mówią, był krewnym Jezusa, jakże więc można przypuścić, żeby Go nie znał? Z bardzo prostej przyczyny: Jezus dotychczas mieszkał w Nazarecie w Galilei, Jan zaś nigdy nie opuszczał Judei, w której się urodził. A więc dwa dni drogi przedzielały miejsce zamieszkania obu rodzin. To samo już wystarcza do zrozumienia, dlaczego się wcale nie widywali, i dlaczego Jan przeżył trzydzieści lat życia, i ani razu nie spotkał krewnego swego, Jezusa.
3. Powołanie pierwszych uczniów Jezusa.
Według św. Jana (I, 35--51) przyłączenie się pierwszych uczniów do Chrystusa Pana: Andrzeja, Jana i Piotra, nastąpiło w Judei. Potem udał się Jezus do Galilei i tu powołał Filipa i Natanaela; ci towarzyszyli Mu w pierwszej podróży do Galilei i byli z Nim na godach w Kanie. Na widok cudu, zdziałanego tam przez Chrystusa „uwierzyli weń." (Jan II, 11), to znaczy, zostali umocnieni w wierze, gdyż już poprzednio uznali Go jako przepowiedzianego przez proroków Chrystusa. Synoptycy4 zaś nic nie mówią o tem powołaniu pierwszych uczniów w Judei, ani też o tej pierwszej podróży Jezusa do Galilei. Wspominają wprawdzie o podróży do tego kraju przy końcu swego opowiadania o kuszeniu Jezusa, lecz jest to druga podróż, o której św. Jan mówi w IV rozdziale swej Ewangelii (IV, 3). Wówczas to, gdy przybył na brzeg morza Galilejskiego, „ujrzał dwu braci: Szymona, którego zowią Piotrem i Andrzeja brata jego, zapuszczające sieci w morze i rzekł im: Pódźcie za mną: a uczynię was że się staniecie rybitwami ludzi. A oni natychmiast opuściwszy sieci szli za nim. A postąpiwszy ztamtąd ujrzał drugich dwu braci, Jakóba Zebedeuszowego i Jana brata jego w łodzi z Zebedeuszem ojcem ich, naprawiających sieci swoje: i wezwał ich. A oni natychmiast opuściwszy sieci i ojca poszli za nim" (Mat. IV, 18-22). Św. Marek podaje toż samo opowiadanie. Jest to zatem powtórne powołanie tych samych uczniów w rok czasu prawie po pierwszem. Gdybyśmy posiadali tylko opowiadania św. Mateusza i św. Marka, uważalibyśmy to powołanie, o którem oni mówią, za powołanie pierwsze, nie mamy bowiem żadnych pewnych wskazówek, żeby ich kiedykolwiek poprzednio Jezus spotykał i powoływał.
Niema wszakże żadnej sprzeczności między św. Janem a Synoptykami, skoro się zważy, że św. Jan mówi o pierwszem powołaniu uczniów, o których milczą Synoptycy, a ci znów mówią o powołaniu drugiem, które nastąpiło w rok później. Możemy przypuścić, że wkrótce po cudzie na godach w Kanie wrócili oni do swych zajęć i że dopiero po całorocznej przerwie ostatecznie się połączyli ze swym Mistrzem, gdy już wyraźnie do zjednoczenia się z Nim powołani zostali.
Wprawdzie św. Jan wielokrotnie wspomina uczniów Jezusa w czasie przed drugą podróżą Jego do Galilei (III, 22; IV, 8, 27-38); lecz ponieważ imiona ich nie wymienione, wolno nam zatem przypuszczać, że Piotr, Andrzej, Jakób i Jan nie byli jeszcze wówczas przy Mistrzu; albo jeżeli przez cały ten rok byli przy Nim, to być może, iż wróciwszy do Galilei na jakiś czas, podjęli na nowo swe dawne zajęcia.
Opowiadanie świętego Łukasza (V, 10, 11) doskonale się zgadza z podanem wyjaśnieniem. Według tego ewangelisty, Jezus musiał poznać Piotra na długi czas przedtem, zanim doń wyrzekł te słowa: Nie bój się: odtąd już ludzie łowić będziesz. Albowiem św. Łukasz, zanim opowiedział w swej ewangelii cudowny połów, który dał Chrystusowi sposobność do wypowiedzenia słów powyższych, mówi, że Jezus, wyszedłszy z synagogi w Kafarnaum, wszedł do domu Szymona i uzdrowił tam jego świekrę. Zresztą św. Łukasz umieszcza wiele innych cudów Chrystusowych w czasie pomiędzy przybyciem Jezusa do Galilei a cudownym ryb połowem.
Tym więc sposobem, odnośnie do powołania pierwszych uczniów Zbawiciela, dopełniają się ewangeliści wzajemnie. Sam św. Jan poucza nas, że najpierw otrzymali pierwsze powołanie, które ich na jakiś czas połączyło z Jezusem; drugie powołanie bardziej ścisłe i przez cudowny połów ryb przygotowane, skłoniło ich później do porzucenia wszystkiego i pójścia za Mistrzem. O cudownym połowie ryb opowiada sam tylko ś. Łukasz, zaś św. Mateusz i św. Marek podają tylko wezwanie, jakie czterej uczniowie otrzymali od Jezusa, połączone z zapewnieniem, że staną się z czasem rybitwami ludzi.
4. Posłannictwo Apostołów.
Zbawiciel, wysyłając swych Apostołów na opowiadanie Ewangelii, poczynił im rozmaite zlecenia, opisane przez trzech synoptyków. Według Mateusza (X, 10), zabronił im Jezus między innemi nosić obuwia (ὑποδήματα) i laski (ράβδον). Według św. Marka (VI, 8, 9), przeciwnie, wyraźnie im pozwala na używanie laski (εἰ μὴ ῥαβδον μονον) i zaleca im obuć się w sandały (ὑποδεδεμένους σανδάλια).
Dla pogodzenia tych sprzeczności zawartych w Ewangelijach, podejmowano najróżnorodniejsze tłómaczenia. Niektórzy zwracają uwagę na to, że owo in via, powiedziane w Wulgacie, równa się greckiemu (εἰς ὁδόν) w podróży. Opierając się na tem, wielu sądzi, że św. Mateusz mówi o zabieraniu w drogę przedmiotów zapasowych, jak między innymi obuwia i laski podróżnej oprócz tego obuwia, które się ma na nogach, i tej laski, którą zwykle nosi się w ręku. Chrystus, powiadają, pozwala na zabieranie w drogę tych rzeczy, jako przedmiotów niezbędnie potrzebnych, ale zabrania brać ich po dwie pary w drogę. Inni znów, uznając zadość dziwaczną myśl zabierania w drogę kija na zapas, są zdania, że podane przez św. Mateusza zalecenia odnoszą się tylko do przepowiadania ewangelii w pobliskich okolicznych miejscowościach, gdy tymczasem słowa, podane przez św. Marka, mają na myśli dalsze podróże, przedsiębrane dla przepowiadania Ewangelii. W tym ostatnim wypadku Chrystus pozwala na noszenie sandałów i kija; w pierwszym zaś zaleca apostołom udawać się na przeznaczone miejsce w stanie niedostatku, w jakim zwykle się znajdowali. (Patrz Schegg. In Matt. X, 10). Niestety, hypoteza ta nie ma żadnej wartości wobec różniących się ze sobą tekstów. Z porównania ich bowiem nie widzimy dostatecznej przyczyny, dlaczegoby raczej słowa św. Marka, aniżeli św. Mateusza należało rozumieć o dalekiej podróży apostolskiej.
Św. Augustyn uważa, iż wyrazy virga i calceamenta należy brać w dwóch różnych znaczeniach u obu tych ewangelistów; w Ewangelii św. Mateusza Chrystus Pan zabrania nosić zbytecznej laski i ozdobnego obuwia; w Ewangelii zaś św. Marka, zezwala na prosty kij dla podpierania się w drodze, na sandały do zabezpieczenia nóg po ostrych drogach. Tę hypotezę przyjąć można, ma ona bowiem za sobą przynajmniej wyraźną nazwę sandałów, które są dozwolone według św. Marka. Kto wie zresztą, czy wyraz ῥάβδος, nie równa się w aramejskim języku dwom wyrazom, z których jeden oznaczał przedmiot apostołom dozwolony, drugi - przedmiot im zabroniony?
Nie łatwo wybierać pomiędzy temi dwoma systemami pogodzenia zdań, ze sobą sprzecznych; ponieważ każde z nich ma za sobą prawdopodobieństwo, przeto niesłuszną byłoby rzeczą twierdzić, że w tych miejscach znajdują się jawne sprzeczności między opowiadaczami.
5. Dwaj ślepi z Jerycho.
Żeby pojąć całą trudność, jaka się nasuwa przy pogodzeniu miejsc równoznacznych, mówiących o uzdrowieniu dwóch ślepych z Jerycho, trzeba koniecznie mieć przed oczyma trzy opowiadania, podane przez Synoptyków.
(Mat. XX, 29-34): „A gdy oni wychodzili z Jerycho, szła za nim rzesza wielka; a oto dwa ślepi, siedzący przy drodze, usłyszeli iż Jezus przechodził i zawołali mówiąc: Panie zmiłuj się nad nami, synu Dawidów. Lecz rzesza łajała im aby milczeli. A oni bardziej wołali mówiąc: Panie zmiłuj się nad nami, synu Dawidów. I stanął Jezus i zawołał ich i rzekł: Co chcecie abym wam uczynił? Rzekli mu: Panie, aby otworzone były oczy nasze. A Jezus ulitowawszy się ich, dotknął oczu ich: a natychmiast przejrzeli i szli za nim."
Św. Marek zaś w swej Ewangelii (X, 46-52) tak opowiada toż samo zdarzenie: „I przyszli do Jericha: a gdy on wychadzał z Jericha i uczniowie Jego i rzesza wielka, syn Tymeuszów, Bartymeusz ślepy, siedział podle drogi, żebrząc. Który usłyszawszy, iż Jezus Nazareński jest, począł wołać i mówić: Jezusie, synu Dawidów, zmiłuj się nademną. I wiele ich groziło mu aby milczał. A on daleko więcej wołał: Synu Dawidow zmiłuj się nademną. A Jezus stanąwszy kazał go zawołać. I zawołali ślepego mówiąc mu: Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię. Który, porzuciwszy suknię swoją, porwawszy się, przyszedł do Niego. I odpowiedziawszy Jezus, rzekł mu: Co chcesz abych ci uczynił? a ślepy rzekł mu: Mistrzu abych przejrzał. A Jezus mu rzekł: Idź, wiara twoja ciebie zdrowym uczyniła. A natychmiast przejrzał i szedł za nim w drodze."
Św. Łukasz zaś tak o tem samem mówi (XVIII, 35-43): „I stało się gdy się przybliżał ku Jerychu, ślepy niektóry siedział wedle drogi, żebrząc. A usłyszawszy rzeszę przechodzącą pytał coby to było. I powiedzieli mu, iż Jezus Nazareński mimo idzie. I zawołał mówiąc: Jezusie, synu Dawidów, zmiłuj się nademną. A którzy szli naprzód fukali nań aby milczał. Lecz on tym więcej wołał: Synu Dawidów zmiłuj się nademną. A Jezus stanąwszy rozkazał go przywieźdź do siebie. A gdy się przybliżył, pytał go, mówiąc: Co chcesz abym ci uczynił? A on powiedział: Panie abych przejrzał. A Jezus mu rzekł: Przejrzyj, wiara twoja ciebie uzdrowiła. I natychmiast przejrzał i szedł za nim, wielbiąc Boga."
Najpierw może się to dziwnem wydawać, że podczas, gdy dwóch było ślepych uzdrowionych u bram Jerycha, jak to poucza św. Mateusz, dwaj inni ewangeliści o jednym tylko wspominają. A jednak, obaj ci ewangeliści doskonale byli rzeczy tych świadomi, gdyż św. Marek znał ślepego, podaje bowiem imię ojca jego, Tymeusza, a św. Łukasz podaje od siebie szczegóły nigdzie więcej nie spotykane. Ale co większą przedstawia trudność, to to, że opowiadania św. Łukasza i św. Marka, aczkolwiek odnośnie do wszystkich innych szczegółów uzdrowienia identycznie do siebie podobne, stanowczo się różnią w oznaczeniu czasu, w którym zaszło to cudowne uzdrowienie. Według św. Marka Jezus uzdrowił ślepego, wychodząc z Jerycha; według św. Łukasza zaś zdziałał ten cud, wchodząc do Jerycha; bardziej jeszcze powiększa tę trudność św. Mateusz, gdy oba te uzdrowienia łączy w jedno i oba odnosi do chwili wyjścia Jezusa z Jerycha.
Gdybyśmy mieli do czynienia z pisarzami świeckimi, choćby najpoważniejszymi, nie wahalibyśmy się ani na chwilę powiedzieć, że u wrót Jerycha było tylko jedno uzdrowienie, jednego lub dwóch ślepych, lecz że opowiadający nam o tem wydarzeniu historycy nie dosyć dokładnie byli powiadomieni o liczbie chorych i o czasie ich uzdrowienia. Nikomuby nawet na myśl nie przyszło upatrywać dwa różne fakta w tych dwóch opowiadaniach, w których wszystkie charakterystyczne okoliczności tak identycznie są do siebie podobne. Takie też rzeczywiście rozwiązanie rzeczonej trudności stosują w danym wypadku ci tłómacze Pisma św., którzy przypuszczają w Biblii istnienie tak zwanych obiter dicta po za inspiracyą, czyli wyrażeń, nie napisanych pod wpływem natchnienia. Ze stanowiska tych egzegetów, liczba ślepych i dokładne oznaczenie czasu, kiedy nastąpiło uzdrowienie, są to szczegóły obojętne, któremi nie zajmuje się natchnienie. Pozostawieni samym sobie, ewangeliści mogli się w dobrej wierze pomylić przy podawaniu tych szczegółów; a w obecnym wypadku zaszła pomyłka u jednego albo u dwóch wspomnianych ewangelistów.
Teorya ta, chociaż nie jest potępiona przez Kościół, wydaje się nam jednak nieodpowiednią wobec tradycyjnej nauki katolickiego Kościoła. Święty Augustyn, zastanawiając się pilnie nad cudownem uzdrowieniem ślepych, wyraźnie oświadcza, że, skoro ewangeliści opowiadają o cudzie, który miał miejsce w różnych czasach, należy przypuścić jedno z dwojga: albo że były dwa podobne, lecz różne uzdrowienia, albo też, że Ewangelija kłamie; dodaje przytem ten św. Doktór Kościoła: „Która z tych dwóch ostateczności jest wiarogodniejsza i prawdziwsza, łatwo osądzi każde wierne Ewangelii dziecko, a każdy sumienny umysł, wtedy przynajmniej, gdy się spostrzeże, odpowiada sam sobie w milczeniu, albo przynajmniej w myśli, jeśli milczeć nie chce." (Evang. II-126).
Trzymając się tej zasady św. Doktora, katoliccy tłómacze powszechnie utrzymują, że dwa były przez Jezusa zdziałane cudowne uzdrowienia ślepych w pobliżu Jerycha, jedno przy wejściu, drugie przy wyjściu z tego miasta. Tożsamość okoliczności, powiadają, jest wprawdzie zadziwiająca, ale nie niemożliwa. Przy tej sposobności przypominają dwukrotne rozmnożenie chleba, które z powodu wielu szczegółów do siebie podobnych, wydaje się na pozór jakby jednym i tym samym wypadkiem, a przecież oba te fakta są opowiedziane przez tych samych ewangelistów, Jezus zaś w jednej z przemów, mianych do uczniów, wspomina oba te cuda jako osobne wypadki. Według tych tłómaczy św. Mateusz bez względu na chronologiczny porządek, łączy oba te uzdrowienia w jednem opowiadaniu.
Lecz oto znów nowa trudność! Święty Mateusz mówi, że Jezus razem z uczniami wychodząc z Jerycha, uleczył dwóch ślepych. Czyżby więc należało przypuszczać trzy różne wypadki z podobnemi do siebie okolicznościami?: jeden-ślepy uzdrowiony przy wejściu do miasta, drugi przy wyjściu z miasta, i wreszcie trzeci wypadek-uzdrowienie dwóch ślepych również przy wyjściu z Jerycha? Nie trzeba dowodzić, jak nieprawdopodobne byłoby takie przypuszczenie; mogłoby nas słusznie wystawić na pośmiewisko przeciwników.
Dla uniknięcia tej niedogodności niektórzy utrzymują, że św. Łukasz mówi o tym samym wypadku, co i św. Marek. Robią mianowicie uwagę, że św. Łukasz nie mówi ἐν τῷ εἰσέρχεσθαι gdy wchodził, lecz ἐν τῷ ἐγγίζειν gdy przybliżał się, co możnaby również dobrze rozumieć o chwili, gdy Jezus, wyszedłszy z miasta, znajdował się w bliskości jego murów; lecz kontekst czyli przebieg całego opowiadania stanowczo wyklucza takie wyjaśnienie, już samo przez się bardzo naciągnięte; św. Łukasz bowiem opowiedziawszy o uzdrowieniu ślepego, bezpośrednio potem dodaje: A wszedłszy szedł przez Jerycho,..." poczem zaraz opowiada, co Jezus uczynił w tem mieście.
Ograniczamy się na przedstawieniu różnych prób rozwiązania rzeczonych trudności biblijnych, ale wyznajemy, że żadna z tych prób nas nie zadawalnia. Pozostaje nam tylko pragnąć, aby kiedyś natrafiono wreszcie na rzeczywiście prawdopodobne wyjaśnienie tych antylogij ewangelicznych.
6. Tryumfalny wjazd Jezusa do Jerozolimy.
U św. Mateusza (XII, 7) powiedziano: „przywiedli oślicę i osła: y włożyli na nie odzienia swoje, a jego wsadzili na nie (ἐπάνω αὐτῶυ)“. W ten sposób przypomina ewangelista spełnienie się właśnie wtedy dawno wypowiedzianego proroctwa: „Powiedzcie córce Siońskiej: Oto król twój idzie tobie cichy siedzący na oślicy y na oślęciu, synu podiarzemnej" (XI, 5). Według obu tych tekstów, Pan nasz siedział na przemian na dwóch bydlętach, co na pierwsze wejrzenie wydaje się być nieprawdopodobnem. Św. Marek ani słowa nie mówi o oślicy; podług niego Jezus wjechał do miasta, siedząc na oślęciu (Marek XI, 7). Święty Jan zgadza się ze św. Markiem i przytacza również proroctwo Zacharyasza w następujących słowach: „Nie bój się córko Siońska: oto król twój iedzie siedząc na źrebięciu oślice." (Jan, XII, 15).
Szczegóły te łatwo dadzą się pogodzić, skoro się weźmie pod uwagę teksty oryginalne. Św. Mateusz pisał po aramejsku i najprawdopodobniej podług tego tekstu dokonany został przekład syryjski. Otóż przekład ten w wierszu VII powiada: „i siadł na nim“ (osiołku). Odnośna cytata z proroctwa w greckim tekście Ewangelii brzmi w ten sposób: ἐπιβεβηκὼς ἐπὶ ὄνον, co można również przełożyć: siedząc na ośle, ponieważ greckie ὄνος ma dwa rodzaje. I nawet tylko to jedno tłómaczenie odpowiada hebrajskiemu tekstowi proroka Zacharyasza, w którym czytamy: Król twój idzie tobie... siedząc na ośle na žrebięciu. A zatem trzeba przyznać, że jak nas poucza św. Mateusz, przyprowadzono wprawdzie do Jezusa dwoje bydląt, lecz Jezus siadł tylko na ośle, jak to nas uczą i inni ewangeliści.
7. Wypędzenie ze świątyni kupczących.
O wypędzeniu kupczących ze świątyni Jerozolimskiej opowiada św. Mateusz (XXI, 12, 13), św. Marek (XI, 15-17) i św. Jan (II, 14-16). Podane przez nich okoliczności są nadzwyczaj do siebie podobne. Lecz św. Jan umieszcza to wydarzenie w początkach publicznego życia Jezusa, podczas gdy dwaj inni ewangeliści umieszczają je pomiędzy wypadkami ostatniego tygodnia, jaki spędził Pan Jezus na ziemi. Zachodzi więc pytanie, czy Chrystus po trzech latach przerwy powtórzył ten czyn nadzwyczajny, czy też, jeśli to był jeden tylko wypadek, należy go zaliczyć do sprzeczności biblijnych.
Św. Augustyn, a z nim wielu wierzących egzegetów utrzymuje, że wydarzenie to ponowiło się po raz wtóry. Zwracają oni uwagę na różnicę w upomnieniach, danych przez Chrystusa kupczącym, podług Ewangelii św. Jana i podług Synoptyków: „Nie czyńcie domu Ojca mego domem kupiectwa“ (Jan, II, 16) i: „Wyście ji uczynili jaskinią zbójców" (Mat. XXI, 13; Marek, XI, 17). Zresztą nie ma nic nieprawdopodobnego, że raz skarcone nadużycie wkrótce się powtórzyło na nowo, a Jezus chciał po raz wtóry i z większą niż poprzednio surowością je zgromić.
Jest to powszechne i, zdaje się, najsłuszniejsze wyjaśnienie, które też i my po nad inne przekładamy. Sądzimy wszakże, iż znajdzie się sposób pogodzenia św. Jana z Synoptykami, przyjmując nawet za prawdę, że tylko raz wyganiał Chrystus ze świątyni kupczących. Synoptycy mówią o jednem tylko przebywaniu Jezusa w mieście świętem, a wiadomo, że trzymają się oni raczej porządku logicznego, niż chronologicznego. Mogło więc tak być, że Synoptycy chcieli połączyć w jedno opowiadanie wszystko to, co chcieli powiedzieć o czynach Jezusa w Jerozolimie, nie zważając bynajmniej na czas, w którym się one odbyły. Rozumiejąc rzeczy w ten sposób, wygnanie kupczących, aczkolwiek wydarzyło się trzy lata wcześniej, mogło przecież być umieszczone między wypadkami ostatniego tygodnia, jaki Zbawiciel przepędził w Jerozolimie.
8. Uczta w Betanii.
Gdybyśmy posiadali tylko ewangelije św. Mateusza i św. Marka, bez wahania przyznalibyśmy, że uczta w Betanii, podczas której siostra Łazarza namaściła Zbawiciela, odbyła się na dwa dni przed Paschą. (Patrz Mat. XXVI, 2, 6 i nast.; Marek, XIV, 1, 31 i nast.) Ale św. Jan wyraźnie mówi, że uczta rzeczona odbyła się na sześć dni przed Paschą (VII, 1).
Pozorna ta sprzeczność zupełnie zginie, skoro zważymy, że dwaj Synoptycy trzymają się w tem miejscu logicznego porządku faktów, z pominięciem porządku chronologicznego. Na dwa dni przed Paschą zastanawiają się członkowie Sanhedrynu nad sposobem zgładzenia Jezusa. Odstępują od myśli pochwycenia Go w sam dzień uroczystości, albowiem obawiają się zaburzenia między ludem. Staje przed nimi jednak Judasz i obowiązuje się wydać im Jezusa bez wywołania nieporządków. Propozycya ta wpłynęła na zmianę postanowienia. Zanim wszakże przystąpili Ewangeliści do opowiadania o pośrednictwie Iskaryoty, przypomnieli sobie uboczną okoliczność, która ostatecznie popchnęła zdrajcę do ukończenia swej ohydnej sprzedaży, mianowicie: złość jego, iż stracił wartość tego drogocennego olejku, jaki Marya w Betanii wylała na Mistrza. Wracając więc do rzeczy wyżej już opowiadanych, opisują szczegóły uczty w Betanii i przechodzą następnie do historyi zdrady Judasza. Zresztą wcale tego nie mówią, aby uczta rzeczona odbyła się dopiero po naradach Sanhedrynu.
Na tej uczcie siostra Łazarza wylała drogi olejek nie tylko na głowę Jezusa, jak nas o tem uczą Synoptycy, lecz nadto na nogi Jego, jak świadczy Jan święty. Judasz pierwszy począł szemrać przeciw rzekomej rozrzutności pobożnej niewiasty, a niebawem i inni uczniowie z nim się połączyli. Wtedy to właśnie wziął Zbawiciel w obronę tę świętą czynność Maryi Magdaleny przeciw narzekaniom wielu biesiadników. Jan mówi tylko o głównym sprawcy szemrań; Synoptycy zaś czynią nadto wzmiankę o innych utyskujących.
9. Ostatnia wieczerza.
Wszyscy czterej ewangeliści opisują ostatnią wieczerzę, jaką Chrystus Pan w przeddzień swej śmierci wraz z apostołami obchodził. Lecz w ich opowiadaniach znajdują się liczne antilogie, któremi posługuje się niewiara w zwalczaniu autentyczności i prawdomówności naszych świętych Ewangelij. Antylogie te dotyczą: a) dnia, w którym odbyła się ta wieczerza, i b) porządku odbywanych tam czynności.
a) Dzień ostatniej wieczerzy.
Synoptycy wyraźnie mówią, że ostatnia wieczerza odbyła się pierwszego dnia Przaśników, którego to właśnie dnia trzeba było zabić baranka wielkanocnego. (Mat. XXVI, 17 — 20; Marek, XIV, 12; Łuk. XXII, 7, 14). Otóż dzień ten był czternastym dniem miesiąca Nizan. Wieczorem tego dnia rozpoczynała się uroczystość żydowskiej Paschy. Św. Jan zdaje się przeczyć temu świadectwu, naznaczając wieczerzę na dzień poprzedzający uroczystość Paschy: Ante diem festum Paschae (XII, 1), to jest wieczorem trzynastego dnia miesiąca Nizan. Jak pogodzić ze sobą te dwie pozorne sprzeczności? Wiele mamy na to sposobów.
- 
Wieczerza odbyła się trzynastego Nizan, ale nie była wieczerzą paschalną. (Calmet, Fouard). Ponieważ czternasty dzień miesiąca Nizan był dniem Paschy, przeto dzień poprzedni, w którym-według św. Jana-odbyła się ostatnia wieczerza, powinien być trzynasty. A ponieważ wtedy jeszcze nie rozpoczęła się Pascha, Jezus zatem i uczniowie Jego nie jedli Baranka paschalnego. Tego roku baranka wielkanocnego miał im zastąpić boski baranek, ofiarowany za zbawienie świata. Że nazajutrz miano pożywać baranka wielkanocnego, widać i z tego także, iż żydzi ociągają się wejść do domu Piłata z obawy, by nie uledz skażeniu, któreby im nie pozwalało pożywać paschy. (Jan XVIII, 28). Dzień ten bowiem był przygotowaniem do Paschy (παρασκεύη τοῦ πάσχα), a zatem wigilia wielkiej uroczystości, a zatem dzień trzynasty Nizan.
 - 
Wieczerza odbyła się czternastego dnia Nizan i Jezus pożywał baranka wielkanocnego. Zdanie to powszechnie przyjęte, mające za sobą Synoptyków. Pierwszego dnia Przaśników, to jest XIV Nizan, dnia, którego było potrzeba zabić Paschę (Łuk. XXII, 7) i którego rzeczywiście Paschę ofiarowali (Mark. XIV, 12), dnia, który zowią Paschą (Łuk. XVII, 1), Jezus posłał uczniów swoich, aby przygotowali wieczerzę paschalną. A wieczorem, gdy przyszła godzina (Mark. Łuk,), Jezus razem z Dwunastoma udał się do przygotowanego miejsca i tam zasiadł do stołu. Była to zatem koniecznie wieczerza paschalna, poczynająca wielką żydowską uroczystość.
 
Gdy św. Jan mówi, że wieczerza poprzedzała uroczystość Paschy, trzyma się sposobu rachowania przyjętego u Greków, którzy swe dni uroczyste rozpoczynali od północy; tymczasem u żydów święta rozpoczynały się od zachodu słońca. Co się zaś tyczy Paschy, którą członkowie Sanhedrynu chcieli jeszcze pożywać nazajutrz, nie był to baranek, lecz ofiara, składana w sam dzień uroczystości dnia XV Nizan, a znana pod nazwą Chagigah. Dzień przygotowania (παρασκευη) był synonimem szóstego dnia tygodnia; a zatem παρασκευη τοῦ Πασχα był piątek paschalnej oktawy, czyli naszego Wielkiego Tygodnia, albowiem św. Marek określa wyraz Parasceve: „wigilia Shabbatu" (quod est ante sabbatum).
- 
Niektórzy pisarze, mając na względzie ów skrupuł żydów, nie chcących wejść do Piłata, są zdania, że żydzi w tym roku pożywali baranka wielkanocnego w dniu XV Nizan, a uroczystość Wielkanocną obchodzili dnia 16-go. Lecz hypoteza ta nie znajduje trwałej podstawy w podaniach żydowskich i nie zgadza się wcale z tem, co Synoptycy mówią o pierwszym dniu Przaśników (patrz wyżej). A zatem trzymać się należy raczej drugiego ze zdań powyższych.
 - 
Są jeszcze inni pisarze, którzy utrzymują, że u żydów zawsze po zachodzie słońca zabijano baranka wielkanocnego; nie zabijano go zaś w piątek wieczorem, gdyż był to już początek sabbatu, a w szabbat nie wolno było zabijać baranka. Wprawdzie Miszna (część Talmudu) pozwala na to, ale krytyka wykazuje, że zdanie to Miszny powstało już po zburzenin świątyni Jerozolimskiej. Skądinąd znów Chrystus nie mógł w innym czasie ofiarować baranka, jak tylko w dniu oznaczonym przez zwyczaj powszechny, gdyż dla pojedynczej osoby nie robionoby wyjątku; a ponieważ w tym roku Pascha przypadała w sobotę i należało zabić baranka w piątek wieczorem, co było zabronione, przeto ofiarowano go dnia 13 Nizan; co się zaś tyczy spożycia baranka, była to rzecz prywatna, i dla tego jedni pożywali go dnia 13-go, inni zaś na drugi dzień dopiero.
 
b) Nie wielkiego znaczenia pod względem apologetycznym jest oznaczenie czasu, kiedy Zbawiciel umył nogi apostołom. Lecz nie możemy pominąć pozornej sprzeczności, jaka zachodzi między świętym Łukaszem, a dwoma innymi ewangelistami co do chwili, w której Jezus oznajmił apostołom zdradę Judasza. Czy to było przed, czy po ustanowieniu Eucharystyi? Św. Mateusz i św. Marek podają, iż oznajmienie zdrady poprzedziło ustanowienie Eucharystyi; tymczasem św. Łukasz mówi o tem po opisaniu uczty eucharystycznej. Dla uniknięcia kłopotu, wielu pisarzy w ślad za św. Augustynem, utrzymuje, że oznajmienie to nastąpiło dwukrotnie, mianowicie przed i po Komunii św. apostołów. Lecz twierdzenie to wydaje się nam nieprawdopodobne, gdyż za każdym razem następowałoby ze strony apostołów toż samo zdziwienie, też same wzajemne zapytania i odezwy do Zbawiciela Pana: Mistrzu czy to ja? jak również takież same pytania Judasza i podobnaż odpowiedź ze strony P. Jezusa. Nowocześni tłómacze coraz bardziej przechylają się na stronę tego sposobu wyjaśniania, który pomija porządek opowiadania, zachowany przez św. Łukasza, przypuszczając, że ewangelista ten nie miał zamiaru trzymać się tu porządku chronologicznego, lub że sam osobiście sądził, iż rzeczywiście eucharystyczna wieczerza poprzedziła oznajmienie zdrady Judasza. Opinia ta zgadza się z harmonią ewangeliczną, napisaną w VI wieku przez Wiktora Kapnańskiego. Wynikiem tej opinii jest zdanie, że Judasz zdrajca nie był przy ustanowieniu Eucharystyi, że nie przyjął Komunii św. i że nie był ani kapłanem, ani biskupem. Rzeczywiście według opowiadania św. Jana, zdrajca, skoro tylko spostrzegł, że został odkryty, natychmiast wyszedł z wieczernika (exivit continuo. Jan XIII, 30). Tym sposobem Zbawiciel Pan oszczędził zdradzieckiemu uczniowi swemu podwójnego świętokradztwa. Św. Jan opuszcza opis ustanowienia Eucharystyi. Gdyby wypadło go wstawić w opowiadanie tej ewangelii, najlepiej byłoby, naszem zdaniem, umieścić go między wierszem 32 a 33 XIII-go rozdziału.
10. Jezus przed Annaszem i Kaifaszem.
Podług opowiadania Synoptyków, Jezus, pojmany w ogrodzie Oliwnym, zaprowadzony został do arcykapłana Kaifasza, u którego zebrała się Wielka Rada. Tu właśnie odbyło się badanie Jezusa, a na podwórzu domu Kaifaszowego Piotr po trzykroć zaparł się swego Mistrza. Sam tylko Jan św. nas poucza (XVIII, 13), że Jezus najpierw był zaprowadzony do Annasza, teścia arcykapłana Kaifasza, a następnie dopiero do samego arcykapłana. Dalej dodaje, że Jan wprowadził Piotra na podwórze domu arcykapłana, gdzie Piotr, spytany przez odźwiernego, oświadczył, iż nie jest uczniem oskarżonego. Następuje badanie prowadzone przez arcykapłana, w czasie którego jeden ze służących policzkuje P. Jezusa. W całym ciągu swej ewangelii św. Jan zna tylko jednego arcykapłana, Kaifasza, i mówi, że Kaifasz był arcykapłanem tego roku. Zdawałoby się więc, że czwarta ewangelia jest zupełnie zgodna z trzema innemi co do okoliczności stawienia Jezusa przed sądem Sanhedrynu. Niestety, jeden wiersz (Jan XVIII, 24) rzuca na wszystko, cień wątpliwości. Św. Jan bowiem, opowiedziawszy to wszystko, cośmy wyżej podali, dodaje: Et misit eum Annas Ligatum ad Caipham pontificem. (I odesłał go Annasz związanego do Kaifasza Najwyższego kapłana). Z powodu tego wiersza znalazła wiarę opinia, że pierwsze badanie Chrystusa Pana, policzkowanie i pierwsze zaparcie się Piotra zaszło w domu Annasza. Lecz z tej samej ewangelii św. Jana najwyraźniej się okazuje, że trzykrotne zaparcie się św. Piotra zdarzyło się w tem samem miejscu, na podwórzu najwyższego kapłana; należałoby zatem co najmniej przypuścić, że Annasz mieszkał w domu swego zięcia. Co więcej, niepodobna prawie pomyśleć, aby św. Jan, zawsze tak dokładny w opowiadaniu, tutaj chciał oznaczyć przez wyraz ἀρχιερείς, arcykapłan, inną osobę, aniżeli tę, którą bezpośrednio potem nazywa po imieniu, mianowicie Kaifasza. Stąd też sądzimy, że należy szukać innego wytłómaczenia tego kłopotliwego wiersza Ewangelii. Albo więc czas przeszły ἀπέστειλεν (misit) należy wziąć w znaczeniu czasu zaprzeszłego miserat, co bardzo często się zdarza w Nowym Testamencie, a nawet u samego św. Jana (Mat. XXVI, 48; Mark. XVI, 14: Jan, XVIII, 26: XII, 9), albo też wiersz ten trzeba połączyć z następującemi wierszami, w których jest mowa o drugiem i trzeciem zaparciu się Piotra; jak gdyby chciał ostrzedz nas ewangelista, że pierwsze zaparcie się zaszło wówczas, gdy Jezus był u Annasza, a następne (drugie i trzecie) w czasie badania Jezusa u Kaifasza. Wreszcie Fillion słusznie utrzymuje, że wiersz 24, który całą tę trudność wywołuje, należy umieścić po wierszu 14. Przypuszcza on, iż autor, opisując badanie Jezusa, pod koniec spostrzegł, że nie zaznaczył przedtem zmiany miejsca i tu dopiero tę uwagę pomieścił. Opierając się na wewnętrznych dowodach procesu Jezusa, twierdzi Fillion, że proces rzeczony odbywał się u Kaifasza. Ewangelista zaś ledwie wspomniał o tem, że Jezusa stawiono przed Annaszem; widocznie badanie u Annasza nie posiadało żadnego urzędowego charakteru, i bynajmniej nie było ostateczne.
11. Godzina ukrzyżowania.
Godzinę ukrzyżowania Chrystusa Pana dokładnie wskazuje św. Marek. „A była trzecia godzina, y ukrzyżowali go." (XV, 25). Dwaj inni synoptycy w niczem nie sprzeciwiają się temu twierdzeniu. Lecz u św. Jana (XIX, 14) znajdujemy zdanie, które, zdaje się, niemożliwem czynić twierdzenie św. Marka. Piłat zasiadł na swym trybunale, by sądził Jezusa. „A był, powiada Jan św., dzień przygotowania Paschy, godzina jakoby szósta." Zachodzi więc pytanie, jakim sposobem Jezus, skazany na śmierć dopiero około godziny szóstej, mógł być ukrzyżowany już o godzinie trzeciej?
Niektórzy egzegeci, a między innymi Beelen, sądza, że św. Jan mówi tu według greckiej rachuby czasu, a zatem wyrok na Jezusa został ogłoszony o wschodzie słońca, co odpowiada naszej godzinie szóstej rano. Ale czyż można uwierzyć, aby wszystkie męki, które poprzedziły wyrok śmierci, odbywały się przed wschodem słońca?
Najodpowiedniejsza ze wszystkich opinij wyjaśnia te rzeczy w ten sposób, iż szósta godzina Jana poprzedzała trzecią Marka, chociaż obaj ci ewangeliści liczyli czas według zwyczaju żydowskiego. Dni u żydów liczyły się od wschodu do zachodu słońca, i dzieliły się na dwanaście godzin, które odpowiednio do pory roku-były dłuższe lub krótsze. Dzień tak urządzony dzielono na cztery równe części, z których każda obejmowała trzy godziny czasu i nosiła nazwę pierwszej liczby z odnośnej części. Dla lepszego zrozumienia weźmy np. dzień w czasie porównania dnia z nocą. Przeciąg czasu od godziny szóstej do dziewiątej rano, jak my byśmy powiedzieli, u żydów nazywał się godziną pierwszą; przeciąg czasu od dziewiątej rano do południa była trzecia godzina; od południa do trzeciej po południu była szósta godzina; wreszcie dziewiąta godzina ciągnęła się od trzeciej do szóstej wieczór. Według tej rachuby, jeżeli Pan nasz został osądzony około jedenastej godziny rano, św. Jan mógł powiedzieć, że to było około szóstej godziny, a jeżeli Chrystus był ukrzyżowany na kilka minut przed południem, św. Marek mógł powiedzieć, że wtedy była trzecia godzina.
Pomimo swej zręczności, tłómaczenie to nam się nie podoba dla tego, że nie zgadza się z nadzwyczaj dokładnym opisem następstwa wypadków na Kalwaryi, podanych przez św. Marka. Ewangelista ten, powiedziawszy, że Jezus został ukrzyżowany o trzeciej godzinie, mówi dalej o napisie, jaki umieszczono na krzyżu, io dwóch łotrach ukrzyżowanych obok Jezusa; następnie opowiada o szyderstwach, jakiemi przepełniono najświętszą ofiarę na krzyżu, a wreszcie dodaje: „A gdy była szósta godzina, stały się ciemności po wszystkiej ziemi aż do dziewiątej godziny. A dziewiątej godziny zawołał Jezus głosem wielkim..." (XV, 25-34). Ewangelista, który tak dokładnie rozróżnia trzecią, szóstą i dziewiątą godzinę i każdemu z tych okresów czasu naznacza właściwe mu wydarzenia, nie mówiłby w ten sposób, gdyby trzecia godzina zaledwie na kilka minut poprzedziła godzinę szóstą. Dla tego samego powodu i my uważamy za odpowiedniejsze przyłączyć się do tłumaczy, którzy sądzą, że w danych miejscach równoznacznych teksty uległy zmianie. Starożytni mieli zwyczaj oznaczać liczby literami alfabetu. Otóż w alfabecie greckim liczbę 3 przedstawia I, liczbę zaś 6 digamma F. Litery te tak są do siebie formą zbliżone, że przepisywacz łatwo mógł wziąć jednę za drugą. Możemy zatem przypuścić, że św. Jan napisał lub kazał napisać ὥρα Γ, o trzeciej godzinie, a przepisywacz napisał ὥρα F, o szóstej godzinie. Kronika paschalna, przez wielu Piotrowi Aleksandryjskiemu przypisywana, mówi, że starożytne odpisy tej ewangelii zawierały pierwszy z tych dwóch sposobów pisania tej litery i że tak samo było w autografie ewangelii św. Jana, przechowanym w Efezie. (Patr. gr. t. XVIII, rozdz. 518). Według tej hypotezy, Zbawiciel nasz, skazany na śmierć według naszej rachuby czasu krótko przed godziną dziewiątą rano, został ukrzyżowany o godzinie dziewiątej; w południe nastąpiły ciemności, o trzeciej po południu umarł, to znaczy, w sześć godzin po zawieszeniu na krzyżu.
12. Pierwsze ukazanie się zmartwychwstałego Chrystusa.
Już w drugim wieku naszej ery poganin Cels w śmieszność obracał sprzeczności ewangelii, odnoszące się do pierwszych ukazywań się zmartwychwstałego Zbawiciela swym uczniom. Nie wdając się w długie rozumowania, poprzestaniemy na wypowiedzeniu naszego zdania przez zestawienie wszystkich odnośnych szczegółów, podanych przez czterech ewangelistów.
„A gdy minął Szabat, Marya Magdelena i Marya Jakóbowa i Salomea nakupiły wonnych olejków, aby przyszedłszy, namazały Jezusa. A pierwszego dnia tygodnia, bardzo rano, gdy jeszcze były ciemności, udały się (z Betanii) do grobu, niosąc wonne rzeczy, które były nagotowały (i kupiły). A przyszły do grobu, gdy już weszło słońce. I mówiły między sobą: Kto nam odwali kamień ode drzwi grobowych? A spojrzawszy, obaczyły odwalony kamień. Albowiem Anioł Pański zstąpił z nieba, i przystąpiwszy odwalił kamień i siedział na nim (lecz znikł, gdy niewiasty przybyły). I znalazły kamień odwalony od grobu. A wszedłszy, nie znalazły ciała Pana Jezusowego. I stało się, gdy się sercem zatrwożyły dlatego, Marya Magdalena (opuściwszy je) biegła i przyszła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego miłował Jezus, a rzekła im: Wzięto Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie Go położono. A oto dwaj mężowie stanęli przy nich (przy niewiastach stojących przy grobie) w szatach świetnych. A gdy się bały i schyliły twarz ku ziemi, rzekli do nich (jeden w imieniu obydwóch): Nie bójcie się wy, bo wiem, iż Jezusa, który ukrzyżowany jest, szukacie. Co szukacie żyjącego między umarłymi? Niemasz Go tu, ale wstał, chodźcie a oglądajcie miejsce, gdzie był położony Pan. Wspomnijcie jako wam powiadał, gdy jeszcze był w Galilei, mówiąc: Iż potrzeba, aby Syn Człowieczy był wydan w ręce ludzi grzesznych, i był ukrzyżowan, a trzeciego dnia, aby zmartwychwstał. I wspomniały na słowa Jego. (A Anioł dodał): Ale idźcie, powiedzcie uczniom Jego i Piotrowi, że zmartwychwstał; iż was uprzedza do Galilei; tam Go oglądacie, jako wam powiedział. A wyszły prędko z grobu z bojaźnią, i z radością wielką, bieżąc, aby opowiedziały uczniom Jego, a nikomu (w drodze) nic nie powiadały.
„Gdy te się oddaliły od grobu, wyszedł Piotr ze swego mieszkania i on drugi uczeń, i przyszli do grobu. A bieżeli obaj społem, a on drugi uczeń wyścignął Piotra, i pierwszy przyszedł do grobu. A schyliwszy się, ujrzał leżące (na ziemi) prześcieradła; wszakoż nie wszedł. Przyszedł tedy Piotr, idąc za nim, i wszedł w grób, i ujrzał prześcieradła leżące (na ziemi), i chustkę, która była na głowie Jego, nie z prześcieradły położoną, ale osobno zwinioną na jedno miejsce. Natenczas tedy wszedł i on uczeń, który był pierwszy przyszedł do grobu, i widział, i uwierzył; albowiem jeszcze nie rozumieli Pisma, iż potrzeba było, aby On wstał z martwych. Odeszli tedy znowu uczniowie do siebie. A Marya (Magdalena, która poszła za nimi) stała u grobu zewnątrz, płacząc. Gdy tedy płakała, nachyliła się i wejrzała w grób, i ujrzała dwóch Aniołów w bieli siedzących, jednego u głowy, a drugiego u nóg, kędy położone było ciało Jezusowe. Rzekli jej oni: Niewiasto, czemu płaczesz? Rzekła im: Iż wzięto Pana mego, a nie wiem, kędy Go położono. A to rzekłszy, obróciła się nazad, i ujrzała Jezusa stojącego, a nie wiedziała, iż Jezus był. Rzekł jej Jezus: Niewiasto, czemu płaczesz? kogo szukasz? Ona mniemając, że był ogrodnik, rzekła mu: Panie, jeślis Go ty wziął, powiedz mi, gdzieś Go położył, a ja Go wezmę. Rzekł jej Jezus: Marya. Obróciwszy się ona, rzekła Mu: Rabboni (co się wykłada, Mistrzu). Rzekł jej Jezus: Nie tykaj się Mnie, bom jeszcze nie wstąpił do Ojca Mego; ale idź do braci Moich, a powiedz im: wstępuję do Ojca Mojego i Ojca waszego, Boga Mojego i Boga waszego. (Zanim jednak Jezus przyszedł do niej) spotkał się z nimi (drugiemi niewiastami), mówiąc: Bądźcie pozdrowione. A one przystąpiły i ujęły nogi Jego, i pokłon Mu uczyniły. Tedy im rzekł Jezus: Nie bójcie się, idźcie, oznajmijcie braciom Moim, aby poszli do Galilei, tam mnie ujrzą. A wróciwszy się od grobu (Magdalena i inne niewiasty) oznajmiły to wszystko onym jedenastu i innym wszystkim. Przyszła Marya Magdalena, oznajmując uczniom: Iżem widziała Pana i to mi powiedział. A inne przyszły, mówiąc, że widziały także widzenie Aniołów, którzy mówili do nich iż żyje. I zdały się im (uczniom) jako plotki słowa te; i nie wierzyli im."
ANTYLOGIE DZIEJÓW APOSTOLSKICH.
(Obacz art. Dzieje Apostolskie).
ANTYLOGIE LISTÓW.
Celem obniżenia powagi listów pasterskich św. Pawła, dzisiejsza niewiara usiłuje wykazać liczne sprzeczności pomiędzy niemi a Dziejami Apostolskiemi oraz innymi listami św. Pawła.
1. Antylogie pierwszego listu św. Pawła do Tymoteusza.
Św. Paweł poleca swemu uczniowi pozostać w Efezie, podczas gdy sam udaje się do Macedonii (I, 3). Wyraża mu przytem nadzieję, że się wkrótce z nim spotka w podróży. Wypadałoby zatem w podróżach św. Pawła, takich, jakie nam podają Dzieje Apostolskie, znaleźć dane, któreby odpowiadały powyższemu oświadczeniu św. Pawła. Tymczasem nic podobnego tam nie znajdujemy. Według Dziejów Apostolskich św. Paweł raz jeden tylko odbywał podróż z Efezu do Macedonii (Dz., XX, 5): „A gdy przestał rozruch (wzniecony przez Demetryusza), wezwawszy Paweł uczniów, y napominaiąc ich, pożegnał się, y wyszedł aby szedł do Macedoniiey. A przeszedszy one strony, przyszedł do Greciiey. Gdzie zmieszkawszy trzy miesiące, żydowie nań zasadzkę uczynili, gdy się wieźdź miał do Syriiey: y umyslił wrócić się przez Macedonią. A puścił się z nim Sopater... y Tymotheusz. Ci wprzód przyszedszy, czekali nas w Troadzie." Następnie, św. Łukasz opisuje podróż św. Pawła z Macedonii do Miletu. Przechodzą mimo Efezu, nie zbaczając do miasta, albowiem nie chcą wcale zatrzymywać się w Azyi. Dla tego to św. Paweł poleca kapłanom Efezkim, by do niego przyszli do Miletu, gdzie udziela im wskazówek i ostatecznie ich żegna (Dz. XX, 6-38). Z tego wynika, że gdy św. Paweł odbywał podróż po Macedonii, Tymoteusz nie mieszkał w Efezie, lecz towarzyszył mu w podróży; jak również, że św. Paweł po swej wycieczce do Macedonii nie wracał już do Efezu.
Z powodu tych trudności lepsi egzegeci przenoszą czas napisania i wysłania tego listu do Tymoteusza na lata między pierwszem a drugiem uwięzieniem apostoła w Rzymie. Opinię tę uzasadnia położenie, w jakiem połówczas znajdował się Kościół Efezki, a jakie opisuje nam tenże list św. Pawła.
To, co mówi apostoł o tym Kościele, dowodzi, że miał on już podówczas dobrze urządzoną hierarchię kapłańską. Rządzony przez Tymoteusza, posiadał swoją korporacyę kapłanów i dyakonów, pozostających pod rządem głównego pasterza (III, 2 15). Przed pierwszem uwięzieniem św. Pawła niema najmniejszej wzmianki o biskupie, któryby tu spełniał władzę najwyższą, lecz mowa tylko o zgromadzeniu kapłanów, których „Duch św. postanowił Biskupami, aby rządzili Kościół Boży (Dz. XX, 28)." Zwracając się do nich, przepowiada im św. Paweł, iż po jego odejściu powstaną wśród nich wilki drapieżne, fałszywi doktorowie, którzy zwodzić będą lud wierny. List do Tymoteusza okazuje, że ta przepowiednia wówczas się spełniała (1 Tym., IV, 1-6. Zaczynają powstawać nauki gnostyckie.
Przyjmijmy zatem za prawdę, że św. Paweł po pierwszem swem uwięzieniu udał się do Macedonii, i że stąd poszedł do Efezu, by odwiedzić tam swego drogiego ucznia, Tymoteusza, którego ustanowił biskupem tego miasta. Hypoteza ta niema w sobie nic nieprawdopodobnego i usuwa pozorną sprzeczność między rzeczonym listem do Tymoteusza, a historyą św. Pawła.
2. Antylogie drugiego listu do Tymoteusza.
Powstają one z tego przypuszczenia, że list rzeczony napisany został przez św. Pawła podczas pierwszego jego więzienia w Rzymie. Wskutek tego tak formułują zarzut o sprzecznościach w tym liście: Św. Paweł, powiadają, każe Tymoteuszowi przybyć do siebie (VI, 8). Tymczasem podczas pierwszego jego więzienia, gdy pisał listy do Kolossan i do Filemona, Tymoteusz był przy nim. (Kolos., IV, 14; Filem. 24). A zatem drugi list do Tymoteusza musiałby być napisany przed listami do Kolossan i Filemona, co znów nie zgadza się z drugim listem do Tymoteusza (IV, 6), gdzie apostoł uwiadamia go o swej zbliżającej się śmierci.
Wszystkie te trudności znikają, skoro się przyjmie za zasadę, że św. Paweł napisał ten list w czasie drugiego uwięzienia swego. Podług treści tego listu, apostoł przybył do Rzymu przez Milet, Troadę i Korynt (IV, 13-30); gdy tymczasem pierwszą swą podróż odbył, idąc z Syryi przez wyspy Kretę i Maltę. W obecnej podróży zostawił chorego Trofima w Milecie, podczas gdy w pierwszej podróży towarzyszył mu Trofim od Miletu do Jerozolimy. Św. Paweł przewiduje bliską śmierć swoją; w czasie zaś pierwszego więzienia swego, przeciwnie, spodziewa się wkrótce otrzymać wolność. (Fil., II, 24). Demas opuścił go w gniewnem usposobieniu (IV, 9); gdy tymczasem w czasie pierwszego uwięzienia apostoła, był wiernym jego towarzyszem. (Kol., IV, 14; Filem., 24). Do wszystkich tych danych możemy dodać poważne świadectwo historyka Euzebiusza z Cezarei, który z tego samego listu wyprowadza dowód, że św. Paweł był powtórnie więziony w Rzymie przed poniesieniem tamże męczeństwa. (Hist. eccl., II, 22).
3. Antylogie listu do Tytusa.
W liście tym jest mowa o przebywaniu św. Pawła na wyspie Krecie, gdzie św. apostoł ustanowił biskupem Tytusa (I, 5). Nadto list ten napisany został w m. Nikopolis, dokąd poleca apostoł Tytusowi przybywać jak można najrychlej. Otóż w apostolskich podróżach św. Pawła, opisanych w Dziejach Apostolskich, niema mowy, aby ten apostoł był kiedykolwiek na Krecie lub w Nikopolisie. Niewiadomo nawet co to może być za miejscowość ten Nikopolis.
Niektórzy krytycy, a między innymi Valroger, sądzą, że św. Paweł odbył tę podróż i przebywał na Krecie w ciągu trzeciego roku swego stałego pobytu w Efezie; inni z większem prawdopodobieństwem przypuszczają, że ten list, jak również pierwszy list do Tymoteusza, został napisany po pierwszem więzieniu św. Pawła w Rzymie. Skądinąd znów, wymienianie w obu listach tych samych błędów, jakie trapiły podówczas Kościoły, ewangelizowane przez św. Apostoła, każe przypuszczać tę samą epokę powstania obu rzeczonych listów. (VI, 3 -- 12; Tyt., I, 10 — 16; III, 9 — 11).
4. Antylogie w nauce listów.
Jeśli mamy wierzyć racyonalistom i dawnym protestantom, to w nauce św. Pawła i św. Jakóba zachodzi sprzeczność w przedmiocie nauki o potrzebie dobrych uczynków do zbawienia duszy. Św. Paweł, powiadają rzeczeni doktrynerzy, najwyraźniej naucza, że człowiek zostaje usprawiedliwiony przez samą tylko wiarę, bez dobrych uczynków; Jakób przeciwnie wymaga bezwarunkowo oprócz wiary dobrych uczynków. Sw. Paweł, zdaje się, wziął sobie tę zasadę za główny przedmiot swego nauczania, do tego przedmiotu bezustannie powraca. Tak np. twierdzi (Rzym., III, 10-12), że wszyscy ludzie zanim uwierzyli w Jezusa Chrystusa, zostawali pod panowaniem grzechu; wyraźnie mówi (Rzym., III, 28): „Abowiem za to mamy (utrzymujemy), iż człowiek bywa usprawiedliwion przez wiarę, bez uczynków." Oświadcza ten św. apostoł, że sam nawet patryarcha Abraham zawdzięcza swoje usprawiedliwienie bynajmniej nie swym dobrym uczynkom, którymi chlubić się nie może (Rzym., IV, 2); nie obrzezaniu, które jest tylko znakiem, świadczącym o jego wierze (Rzym., IV, 9-11); nie pisanemu prawu, które zostało przeznaczone dla jego potomstwa (Rzym., IV, 3-15), lecz jedynie wierze swej to usprawiedliwienie zawdzięcza." W liście do Galatów również mówi, iż jesteśmy nsprawiedliwieni przez wiarę w Jezusa, a nie przez uczynki zakonu. (Gal., II, 16). W prawie zawsze jest mowa o uczynkach, które należy wypełnić; lecz sprawiedliwy z wiary żyje (Gal., III, 11, 12); przez nią jesteśmy synami Bożymi. (Gal., III, 26). Pisząc do Tytusa, mówi apostoł narodów: „Lecz gdy się okazała dobrotliwość y ludzkość Zbawiciela naszego Boga: nie z uczynków sprawiedliwości, któreśmy uczynili my, ale podług miłosierdzia swego." (Tyt., III, 4, 5).
Św. Jakób zaś wyraźnie zbija tę zasadę przez zupełnie przeciwne nauczanie: utrzymuje, że wprawdzie wiara jest nam koniecznie potrzebna, ale ona jest nam wspólna z szatanami (Jak., II, 19); uczynki i doskonałe wypełnienie prawa, - oto, co odróżnia wybranych od potępionych. (I, 22, 25; II, 8, 10, 13). „Wiara ieśliby nie miała uczynków, martwa iest. (II, 17). Abraham izali nie z uczynków usprawiedliwiony iest, ofiarowawszy Izaaka syna swego na ołtarzu." (II, 21). Wreszcie konkluduje: „Widzicie iż z uczynków bywa usprawiedliwiony człowiek: a nie z wiary tylko." (II, 24).
Cała ta mniemana, sprzeczność, polega tylko na niezrozumieniu myśli obu apostołów. Św. Paweł we wszystkich miejscach, gdzie uczynkom odejmuje wszelką skuteczność odnośnie do zbawienia, ma na myśli uczynki tych, którzy jeszcze nie otrzymali daru wiary i łaski uświęcającej. Ci jakiekolwiek czyniliby wysiłki, jakkolwiek z całą dokładnością staraliby się wypełnić przepisy czy to prawa naturalnego, czy prawa Mojżeszowego, przez swoje dobre uczynki nie mogą zasłużyć sobie ani na usprawiedliwienie, ani na zapłatę w życiu wiecznem. Wiara powinna dać życie tym uczynkom, a łaska Boża powinna im zjednać nadprzyrodzoną zasługę.
Ci, co utrzymują, że sama wiara bez uczynków wystarcza do zbawienia tych, którzy już otrzymali wiarę, źle rozumieją słowa apostoła, mówiącego: „Abowiem za to mamy (utrzymujemy) iż człowiek bywa usprawiedliwion przez wiarę, bez uczynków." Apostoł chce powiedzieć, że wiara jest jedynym skutecznym środkiem do wydobycia niewiernego ze stanu śmierci, w jakim jest pogrążony, uczynki zaś jego, dotychczas wykonywane w odniesieniu do zbawienia, zupełnie nic nie znaczą. Takie znaczenie, tekstowi temu przez przeciwników przypisywane, byłoby w zupełnej sprzeczności z całą wyraźną nauką św. Pawła, którą między innemi i w tym liście do Rzymian wypowiada. Bóg, mówi on, „odda każdemu podług uczynków iego. Tym którzy w cierpliwości uczynku dobrego szukają sławy y czci y nieskazitelności (odda) żywot wieczny: a tym którzy są sprzeczni y nie przestawają na prawdzie, ale wierzą niesprawiedliwości gniew i zapalczywość. (Rzym., II, 6-8). I dalej nieco tak mówi: „Abowiem nie słuchacze zakonu sprawiedliwymi są u Boga, ale którzy zakon czynią będą usprawiedliwieni." (II, 13). Nic więc dziwnego, że tenże apostoł, pisząc swój pierwszy list do Koryntyan, daje im następujące piękne upomnienie: „A tak bracia moi mili, bądźcie stateczni a nieporuszeni, obfituiąc w robocie Pańskiej zawsze: wiedząc iż praca wasza nie iest próżna w Panu." (I Kor., XV, 58).
Przejdźmy teraz do św. Jakóba. Zwraca się on do pewnej klasy wiernych, którzy, chełpiąc się z posiadania wiary, byli przykrzy i wyniośli względem swych nieszczęśliwych braci i pozwalali sobie bez żadnego skrupułu na rozliczne nadużycia w mowie. Może być, iż powoływali się na źle zrozumianą naukę apostoła narodów. Otóż św. Jakób stara się rozproszyć ich złudzenie, okazując niedostateczność samej tylko wiary do zbawienia. Zarówno św. Paweł-jak św. Jakób podają za przykład wielkiego patryarchę izraelskiego, Abrahama. Jeden z tych apostołów twierdzi, że dla Abrahama, jak i dla wszystkich sprawiedliwych, wiara była początkiem usprawiedliwienia; drugi zwraca uwagę, że Abraham usprawiedliwiony przez wiarę, zasłużył sobie przez wypełnianie dobrych czynów, jakich Bóg od niego wymagał, na pomnożenie swej sprawiedliwości. I w rzeczywistości, Abraham, gdy się przygotowywał do ofiary Izaaka, już oddawna był przyjacielem Boga, a więc usprawiedliwionym. Już oddawna otrzymał był od Boga to świadectwo: „Uwierzył Abraham Bogu: y poczytano mu iest ku sprawiedliwości." (Rzym., IV, 3. Rodz., XV, 6 i XXII, 9).
Lecz powie kto może, jeżeli taka jest myśl św. Pawła, to dla czego on ilekroć mówi o przyczynach usprawiedliwienia, pochodzących ze strony człowieka, samą tylko wiarę wspomina? Dzieje się to z wielu powodów: 1. Albowiem wiara jest korzeniem i głównem źródłem zbawienia, a tem samem i usprawiedliwienia, którego jest nadto częścią uzupełniającą. 2. Albowiem usprawiedliwienie nasze i w swym początku i w swem trwaniu opiera się na wierze. 3. Albowiem wiara zasługuje de congruo infallibili na usprawiedliwienie skruszonego grzesznika. 4. Albowiem w wierze wyraźniej się okazuje, że człowiek nie własnemi siłami dochodzi do usprawiedliwienia, lecz darmo, przez zasługi Jezusa Chrystusa.
Porówn. dzieła dla oczytania się: Introdukcye do Pisma św.: Hyg'a, Valroger'a, Reithmayr'a, Cornely'ego; dla obznajmienia się z zarzutami: Introdukcye do Pisma św. de Vette'go i Eichorn'a; dla przyjrzenia się napaściom: Renan. Les Apôtres; tui o owdzie; prócz tego: Moeller, Symbolika, gdzie doskonale wyłożona protestancka teorya o usprawiedliwieniu. Piotr Juvet, Antilogiae seu contradictiones Evangelistarum, Gand, 1760. Fillion, Komentarz na Ewangelie. Vigouroux, Dictionnaire de la Bible, art. Antilogie.
(J. Corluy). X. F. P.